O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

sobota, 28 grudnia 2013

"Szczęście w cichą noc"

Pomna tego, jak rok temu po świętach pomstowałam nad jeżycjadową "McDusią", którą zamiast przed, to czytałam po Wigilii, uniemożliwiając tym samym literackie wprowadzenie się w nastrój (bo to o świętach było), tym razem postanowiłam nie popełnić tegoż błędu. "Szczęście w cichą noc" - prezent od męża, który sam wybrałam sobie z półki;), zaczęłam czytać w trakcie świąt. Wiem, mogłam przed, ale w końcu to prezent był, więc przed go nie miałam - przynajmniej teoretycznie.;) Zaczęłam więc po...no i co? No i... nic. Słodko było, ale gdzieś po 1/4 zaczęłam się zastanawiać, kiedy coś będzie się w końcu działo,  w połowie zaczęłam wątpić, że kiedykolwiek, a po 3/4 już porządnie mnie od tej słodyczy zemdliło. I być może wina leży po mojej stronie. "Szczęście w cichą noc" chyba miało być zwieńczeniem "szczęśliwej" trylogii, której ja niestety nie czytałam. Zaczęłam od końca, nie będąc w zażyłości z bohaterami i ich perypetiami, toteż mierził mnie po prostu wszechobecny, nieustający i "na-każdo-krokowy" zachwyt ciężarną Hanią i nieprzemijający erotyzm, jaki bił z oczu Mikołaja przy każdym spojrzeniu na swą małżonkę, pomimo trwającego już trochę związku. Do cholery no - przecież faceci tacy nie są! I życie takie nie jest, i nawet Boże Narodzenie nie zawsze jest aż takie cukierkowe. Mimo wysokiego stężenia sacharozy, przebrnęłam przez idealne święta u Hani, które były tak miłe, że ani trochę mnie nie poraziły. Nie zniechęciły mnie też na szczęście do eksploatacji mojego drugiego prezentu, będącego początkiem "szczęśliwej trylogii", toteż jestem właśnie na setnej stronie "Alibi na szczęści", które wszyscy wokół już przeczytali.;) I tu, przyznać muszę, podoba mi się bardziej.:) Szajbnięta Dominika oraz dialogi Przemka i Mikołaja (o którym jeszcze nie wiem, że jest Mikołajem, a chyba jest) są rozbrajające.:) Jeśli coś może denerwować, to idealna Hania, ale i tak ją lubię, chociażby ze względu na to, że jest moją koleżanką po fachu. Mimo tej sympatii absolutnie dobiła mnie wywodem wygłoszonym na wywiadówce do starszego Starskiego odnośnie zachowania jego brata. Faktycznie - nauczyciele to dziwaki.;) Ja na szczęście nie jestem tak nieskazitelna jak Hania i nie wygłaszam takich mądrych tyrad "swoim" rodzicom, raczej staram się stosować metodę kanapki: pochwała - nagana - pochwała, bo uważam, że ten system nie przytłoczy biednej mamusi czy tatusia. I może właśnie dlatego niektórzy z nich...;)
No, w każdym razie perypetie młodej polonistki i jej nieco ześwirowanego otoczenia póki co przypadają mi do gustu bardziej niż ich Wigilia. No i ten schemat: trudny uczeń + jego starszy brat.;) Ciekawe, co będzie dalej...;)

piątek, 20 grudnia 2013

Czasem lubię tę robotę:)

Wigilia nr 1 Anno Domini 2013, zwana też "klasową":) Co by nie mówić-dla mnie debiut. Fajne są te przedświąteczne dni w mojej pracy, takie, jakby te wszystkie dzieciaki doznały jakiejś nagłej przemiany. Nooo...dobra, prawie wszystkie;) No i nie tylko dzieci;)
Jakieś wnioski, obserwacje, analizy?
- Nosić grzywkę zaczesaną i spietą do góry, bo podobnież "Ojej, wygląda pani jak taka dziewczynka!", a i koleżanki, które wcale nie muszą się podlizywać zauważyły, że podobnież mnie jakoś ten zaczes odmładza;)
- Kilka pierwszych życzeń dotyczylo tego, "żeby pani miała w klasie same grzeczne dzieci, a nie takie jak K.":D A potem przyszedl K. i powiedział:"Żeby pani nie miala w klasie takich niegrzecznych dzieci jak ja!" :D

Dobra, przyznam się-w gruncie rzeczy to ja kocham ich wszystkich:)
A teraz Pyzy szybciutko robią "off" i do 2. stycznia nie myślą o pracy i jej tematach obocznych. Koniec!:)

czwartek, 19 grudnia 2013

Patrzę i dziwię się!;)

Jest 13:20, a ja od godziny jestem w domu! Aż dziw bierze! Wprawdzie co czwartek oświata oszczędza mi zbyt długiego prowadzenia lekcji, mimo to nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio w czwartek wróciłam do domu zaraz po lekcjach.

I nastał ten dzień!:)
A tak w ogóle...to jeszcze tylko jutro:))) Od razu jakoś tak milej się człowiekowi robi...:)

środa, 18 grudnia 2013

Ananasy z mojej klasy:)

Lekcja się zaczyna, cośtam robimy, patrzę - a dwa dziewczęcia liścik do siebie piszą i zerkają na siebie ukradkiem z jakże "odległej" pierwszej ławki.
- O Wy małpy przebrzydłe i niewiasty wredne! Na mojej lekcji! W mojej klasie! W pierwszej ławce liściki sobie będą pisać! - pomyślałam.

A że to właśnie MOJA klasa, to czasem pozwolić sobie można na niekonwencjonalne metody. Wzięłam więc karteluszek, napisałam na nim: "Proszę nie pisać liścików na lekcji! ;)" i zawinąwszy go w mały kwadracik, konspiracyjnie podałam do pierwszej ławki. Dziewczątka otwierają, czytają, z tyłu już raban: "Co pani tam napisała???", w tej chwili jedno dziewczę zawstydzone podaje mi karteczkę z liścikiem, który pisała ze swoją sąsiadką. Biorę, czytam, a tam:

- Ale nasza pani jest ładna, no nie?
-No, śliczna! *-*


:D
Normalnie mnie zamurowało! :D

Osz to ananaski i lizusy kochane moje!;) Pewnie każdy ma przygotowany w zeszycie taki zestaw liścików na udobruchanie i wyciągają w potrzebie,hehe;)
Swoja drogą myślałam, że w trzynastym roku życia wzrok dziecka jest już ukształtowany... Ale widać coś się w biologii odmieniło.;)

sobota, 14 grudnia 2013

czwartek, 12 grudnia 2013

I żona też oszalała...

Chyba muszę odkręcić kurek (nie mylić z Bartoszem) i spuścić powietrze, zanim zjedzą mnie cudze problemy.

Ja wiem, że nigdy nie będzie prostej drogi, ale żeby aż tak dziwne były te wyboiste ścieżki?

wtorek, 3 grudnia 2013

Mąż oszalał!;)

Wymyślił zupełnie nieuzasadnioną zmianę auta.

Sceneria jak zwykle - pokój (-oje) i laptop(-y).

M: Popatrz, jakie ono piękne!
Ja: Nawet na podwórko nim nie wjedziemy!
M: Wjedziemy!
Ja: Ale po co nam taki duży samochód?
M: Jak to po co! Rodzinny!
Ja: A jaką my mamy rodzinę na taki samochód!??????
M: No ale może powiększymy!
Ja: A co, w ciąży jesteś???? ;)
M: Ha,ha.
Ja: No dobra, zastanowię się, jak mi zrobisz herbatę z miodem.
M: Nad czym się zastanowisz - nad dziećmi czy nad samochodem?
Ja: Nad dziećmi.
M: Pffffff, to nie robię!
Ja: No dobra, nad samochodem!!!
M: A gdzie my mamy ten miód?
;)


Ech... facety!;)
Herbata całkiem niezła, a auta i tak nie zmieniamy. Żona nie widzi potrzeby, a to żona jest szyją!;)
I żmiją;)

niedziela, 1 grudnia 2013

Weekend niebiesko-biało-czerwony:)

 Niebiesko - biało - czerwony jak stroje Zaksy i Effectora Kielce.;)

Czerwony jak Red Label z Alą.
Biały jak my dziś rano;)

Niebieski jak...niebieska kurtka:)
Jednak człowiek nie wyrasta z urojeń. Chyba nie warto z nich wyrastać. Bo jakoś tak niby nic, a jednak milej na duszy.;) Może to dobry początek na dobry grudzień? Co z tego, że Niebieski zostanie tylko w sferze oczyszczających westchnień. To właśnie jest najlepsze w Niebieskim;)

Od godziny i piętnastu minut grudzień. Znów grudzień. Już grudzień!
Nareszcie grudzień:)))

W tym roku wyjątkowo nie mogę się doczekać Świąt.:)

środa, 27 listopada 2013

Dobre uczynki reglamentowane:)

Zluzuj.
Nie warto zarzynać się dla kogoś, kto w swojej sprawie nie kiwnie nawet palcem. Nie warto zamartwiać się tym, co nie moje i nie warto wkładać całego serca w coś, co jest tylko na chwilę. Bo koniec końców, nie usłyszysz nawet "Dziękuję".

Nie rób komuś dobrze, nie będzie Ci źle. ;)

środa, 20 listopada 2013

100 rzeczy,które chcesz zrobić przed trzydziestką:)

A może lepiej napisać "100 rzeczy, które ZROBIĘ przed trzydziestką"?;)

Zacznę może od genezy tematu. Geneza więc wiąże się z jedną z rozmów na Fb z człowiekiem, który o swojej trzydziestce jeszcze nawet nie myśli, bo szmat czasu przed nim, ale jakoś tak, nie pamiętam nawet jak, pomyślał o mojej trzydziestce.:) Może dlatego, że ja myślę o jego osiemnastce?;) Tak czy siak zasiano we mnie ziarno refleksji i motywacji. No bo w końcu ta trzydziestka to nie tak już znowu odległa, raptem dwa lata z hakiem. Pierwszy siwy włos chyba też już zaliczyłam:( Coś mi tam błyszczy na czuprynie, pewnie w związku z osiemnastką małych bandytów;) I muzyki relaksacyjnej zaczęłam słuchać, więc coś ze starości jest na rzeczy.;) No to może warto przygotować się do przekroczenia magicznego kręgu trzech dekad?Choćby poprzez wymyślenie stu rzeczy i zrealizowanie przynajmniej dziesięciu.:)

Co więc chcę zrobić przed tą trzydziestką?
1. Schudnąć! Nie piszę ile, bo jak się na dłuższą metę nie uda, to tydzień przed zrobię Dukana i pewnie cośtam zleci.;)
2. Pojechać na mecz reprezentacji siatkarzy.
3. Zdobyć koszulkę Zaksy (można uznać za zaliczone, bo właśnie się robi moja personalizowana replika:D)
4. Zdobyć koszulkę JSW (mam nadzieję, że św.Mikołaj to czyta;))
5. Doprowadzić moich osesków do końca szkoły (a powinni ją skończyć kilka dni przed moją 30-stką)
6. Założyć swoją firmę i pisać, pisać, pisać:)
7. Bawić się na osiemnastce W.;) (niestety wszystkie kolejne osiemnastki w tej rodzinie wypadają już po mojej 30-tce, więc podepnę je pod zestaw zadań na 40-tkę;))
8. Nie przestać pisać bloga.
9. Pojechać na fajne wakacje, niekoniecznie do ciepłych krajów.
10. Znaleźć swoje zawodowe miejsce na ziemi.
11. Zacząć regularnie uprawiać jakiś sport.
12. Mieć fotkę z moim ulubionym Krzyśkiem 16.:) (16 to nie wiek - żeby afery nie było!);)
13. Napisać tekst piosenki, która stanie się hitem...no dobra - napisać tekst piosenki, którą ktoś zaśpiewa.:D
14. Nakłonić mojego męża do rzucenia palenia...
15. Poprawić swoją znajomość niemieckiego i angielskiego.


Jak na jeden wieczór wystarczy. Ciekawe, kiedy dobiję do stówy?:) I kiedy dorosnę o wpisania na listę czegoś megaszalonego?;)

wtorek, 19 listopada 2013

Z dedykacją dla Efunci:)

Kartkówkowa, nawet nie złota, a platynowa myśl!:D
"W jakiej dzielnicy Warszawy mieszkali bohaterowie lektury?"
Odpowiedź:"Bohaterowie mieszkali na obrzeżach miasta, prawie w Krakowie":D

Jak już wylazłam spod biurka i uspokoiłam atak śmiechu, to od razu sobie pomyślałam, Droga E., że migrując do stolycy nawet nie byłaś świadoma, że w sumie to tylko zmieniasz dzielnicę.;)
To się nam Warszawka rozrosła na południe!:D

sobota, 16 listopada 2013

Kubica:)

Cytat z męża mego w roli pasażera mego, któremu bardzo bardzo spieszno do domu. Wsiadamy do auta, zapinamy pasy, odpalam i słyszę:
"A teraz wyobraź sobie, że jesteś Robertem!"
:D

niedziela, 10 listopada 2013

Zaległości fotograficzno - siatkarskie, czyli 26.10.13 JSW - Resovia 3:1.

Jak zwykle w Jastrzębiu, hucznie było już przed wejściem:

A na hali jeszcze pusto...


... lecz szybko pojawili się ONI!

 A po NICH niespodziewany bohater dnia - Kosa.:)

Potem pojawiły się Jastrzębioki.

Jak zobaczyli, że jesteśmy na trybunach, to po prostu wszyscy padli!!!:D:D
 
 Po raz kolejny podjęłam się próby uchwycenia Igły w bezruchu (Monia - Igła to ten, co ma inny strój niż reszta). Byłam cierpliwa...




Nie udało się, Igła nie posiada bezruchu, co widać powyżej.;)
 Wreszcie zaczęli. Pokazali nam się z tyłu...

...z przodu...

... i ruszyli do boju!

Po ponad dwóch godzinach było 3:1 dla Jastrzębia.

Damian Wojtaszek (ten najpomarańczowszy) został MVP:)

A my mogliśmy przenieść się niżej i podziwiać... rozgrzewkę PO meczu (zgrzewkę?);)



Widzieliśmy też, że Polsat Sport to nie "Wesele" Wyspiańskiego i wcale nie "trza być w butach";)

Choć Rzeszów wystąpił, jak Pan Bóg przykazał;)

Czekaliśmy na Igłę, ale się rozgadał...

...więc w tak zwanym międzyczasie zahaczyliśmy o Kubę Popiwczaka..

 ...Łukasza Perłowskiego i Patryka Czarnowskiego...

... i pana Swędrowskiego, który w rzeczywistości wygląda na szczuplejszego niż w telewizji.:)


 Gdy kapitanowie skończyli konferencję prasową...

... Igła dalej gadał...


... więc zdobyliśmy (to znaczy W. zdobył) autograf Michała Łasko...

... i Wojtka Grzyba.:)

Wtedy przyszedł Igła, ale nie do nas.:( W sumie... mamy już jego autograf (to znaczy W. ma), więc pozostało popatrzeć...

Przelotem wpadł też Michał Kubiak...

... a na deser został Krzysztof Gierczyński.:)
 
 
 Wtedy wydawało nam się, że to już deser, na parkingu okazało się jednak, że wisienką na torcie jest Kosa!:) Ale to zdjęcie obiegło już świat przez Fb.:)


 
 
 

piątek, 8 listopada 2013

Nie uczę,nie wychowuję...

...MAM DŁUGI WEEKEND.I niech tylko ktoś spróbuje mi to zepsuć;) Zaczynamy meczem, ale tylko w TV,a potem kinem i Lechem Wałęsą.
I ani słowa o szkole!:)

środa, 6 listopada 2013

Moc uzdrawiająca;)

-Niech mnie pani zwolni, głowa mnie boli.
-Nie mogę Cię zwolnić, nie jestem Twoim wychowawcą.
-Ale ja się tak źle czuję.
-To idź do pielęgniarki, co ja Ci mogę innego poradzić?
-To niech mnie pani przytuli, czuję, że to mi pomoże!

Ha!I to wcale nie mój Najbarwniejszy powiedział! Inni też są barwni;)

Był rower, jest biegun

I to "Mój biegun", choć wcale nie mój, tylko przeze mnie obejrzany i chwalony, co niniejszym i tu uczynić zamierzam. Film o Jaśku Meli, który zawsze budził mój podziw (Jasiek zawsze, film dopiero od dziś) miałam okazję obejrzeć w ciekawym towarzystwie dam i młodzieńców, którzy pewnie nie odebrali go tak jak ja, bo jednak 14 lat różnicy swoje robi. Dla mnie z pewnością zagadką pozostanie to, jak bardzo trzeba mieć pojemny plecak, żeby pomieścił niewyczerpane złoża chipsów i popcornu.;) Co im zostało po tym filmie w głowie - nie wiem. Mam nadzieję, że jakaś mała refleksja umości się między zwojami i może uaktywni w odpowiednim momencie życia...
Zacząć od dobrego czy gorszego? Może od najważniejszego - film zdecydowanie warto obejrzeć. Szczególnie powinny zrobić to osoby, które czują pod skórą, że coś im się pomieszało w systemie wartości, więc chyba każdy, bo chyba każdemu z nas czasem robi się bałagan na półkach w szafie pt. "Co w życiu ważne". Takie filmy błyskawicznie układają różne przypadki i wypadki w odpowiedniej hierarchii i pokazują, że czasem z błahego, wręcz przypadkowego zdarzenia w naszym życiu dokonuje się przewrót... nie zawsze "majowy". Ale pokazują też, jak ważna jest silna wola i upór w dążeniu do celu. Oczywiście to wszystko to truizmy, ale warto od czasu do czasu odkurzyć sobie mózg takim właśnie "mopem" z truzimów i przeżyć - skoro już tak o czyszczeniu - katharsis. Klasyczne starożytne katharsis, dzięki któremu powywalamy z półek dużo pracy, uwagi przełożonych, grymasy młodzieży, stos prania, marudnego męża, wnioski po monitoringu i źle umyte okno. Bo czy to naprawdę takie ważne?
Łyżką dziegciu niech będzie to, co powiedział Maciek Musiał jakąś godzinę temu w programie Kuby Wojewódzkiego: "Fajny, mądry film, ale brakowało na niego kilku milionów". Fakt - superprodukcja to nie jest, ale mówi o superwartościach, więc ostatecznie broni się 1:0.
A na koniec złoty cytat: "Kalectwo to nie brak ręki i nogi, kalectwo to stan umysłu".

czwartek, 31 października 2013

Jestem,czuwam i nadal prowadzę bloga:)

Nie porzuciłam blogopisarstwa.Jestem tu ciągle i mam gotowe materiały na post, tylko przesłanki techniczne uniemożliwiają mi publikację.Krótko mówiąc, laptop obraził mi się na blogspota i poprzez wyświetlanie reklam, których za nic nie umiem wyłączyć, uniemożliwia mi pisanie.A mam co pisać i co publikować, zwłaszcza po meczu Jsw - Asseco. Mam nadzieję, że to chwilowa dysfunkcja pyzy, więc jeśli ktoś też tak miał i wie, jak z tego wyjść, to będę wdzięczna za wskazówki.:) A tymczasem uroczyście rozpoczynam długi weekend nr 1 i mam nadzieję wypocząć bez rozmyślania o pracy, choć w mojej nowej roli odłączenie"USB" staje się wyjątkowo trudne... I wyjątkowo potrzebne mojej psychice, bo chyba za dużo emocji wydziera ze mnie mój zawód.
Obiecuję odpoczynek i pozdrawiam...przy pomocy telefonu.;)

poniedziałek, 21 października 2013

Byle do piątku:)

I to nawet nie chodzi o pracę, tylko o piątkowy wieczór w doborowym towarzystwie oraz o sobotni mecz w tymże samym towarzystwie plus Asseco Resovia vs Jastrzębski Węgiel. Dobra, odwrotnie, bo rzecz dzieje się w Jastrzębiu.:) W każdym razie ogłaszam wielkie oczekiwanie.:) A że przy okazji wolne od pracy i tydzień potem jakby krótszy...:)

piątek, 18 października 2013

Tylko nie o pracy!:)

Ogłaszam zakaz opowiadania w gnieździe rodzinnym o pracy, wszak mąż z niechęcią zauważył, że w naszym domu to już tylko jedno nazwisko pada i że pół rodziny już się tym człowieczkiem przejmuje!;) A potem zapytał, ile w sumie mam tych dzieci i czy są też inni.;) 
No więc ogłaszam wszem i wobec nakaz celebrowania wolnych weekendów. Ot co!
Cholera, tylko że ja tak nie umiem... Pracoholizm? Nie, raczej typowe dla mnie nadmierne zaangażowanie emocjonalne w sprawy, na które nie zawsze mam wpływ. Tak, muszę to zapisać - kolejne jedenaste:
TWOIM ZADANIEM JEST STWORZYĆ IM MOŻLIWOŚCI, ALE NIE MASZ WPŁYWU NA TO, JAK JE WYKORZYSTAJĄ.

Zbiorę w końcu te jedenaste w jeden dekalog.;)

poniedziałek, 14 października 2013

Nagroda Dyrektora:)

Pierwsze w życiu uhonorowanie przez władzę.:)

Jeszcze trochę i naprawdę pomyślę, że się nadaję do tej roboty.;)

sobota, 12 października 2013

Plusligę 2013/2014 uważam za otwartą!:)

Byłam, zobaczyłam, zdobyłam. A w zasadzie prawie tak, bo wszystko powinno być w liczbie mnogiej, wszak nie sama byłam.:) Tym razem, zgodnie z planem zresztą, weszliśmy na kolejny stopień plusligowego wtajemniczenia i już nie tylko oglądamy i klaszczemy, ale też aktywnie fotografujemy i polujemy na autografy. Dziś w polu rażenia Gato, Pilarz i Bociek.:)
Ogólnie - balsam dla mojej duszy. Tego mi trzeba było i już nie mogę doczekać się kolejnego meczu live.:)
A poniżej coś dla oka:












A na koniec Grzegorz Bociek z moim biletem w dłoni, na którym za sekundę złoży swój podpis,yeeeaahhh!;)

 Szkoda tylko,że nie wyłączyłam lampy,bo się gryzła z oświetleniem na Azotach.;)

piątek, 11 października 2013

Na zachodzie bez zmian;)

Jestem, choć nie było mnie tu 6 dni. Przeżyłam integrację, przeżyłam nocny dyżur,przeżyłam akceptację artystyczną, przedwystępową, przeżyłam psychologa, pedagoga, nieswoją matkę i samą siebie, przeżyłam kryzys, przeżyłam też chęć złożenia dymisji, ale jej nie złożyłam, choć jestem w trakcie trzeciej krótkiej nocy. Zaczynam majaczyć, słyszę głosy, jestem nieprzytomna i zastanawiam się, kto mi wyjął kartkę z kalendarza z jednym tygodniem października. To niemożliwe, że wrzesień był taki długi, a październik już dobija połowy. Niemożliwie, ale też to wszystko nieważne. Jutro idę się kabarecić, potem przyjeżdża dwóch młodzieńców, a w sobotę jedziemy wszyscy upajać się nową Plusligą! I tylko to trzyma mnie przy życiu i sprawia, że głos, który słyszę, powtarza jak mantrę: "Wytrzymasz!";)
No to wytrzymam!:)

piątek, 4 października 2013

Powrót do świata :)

Wszystko fajnie, tylko martwi mnie to,że coraz trudniej mi się wyrwać ze świata pracy do świata życia. Chyba za bardzo przejmuję się swoją rolą i za bardzo analizuję swoje poczynania. I w ogóle za dużo myślę o tej swojej pracy. Niebezpieczne jest też to, że już nawet chętnie o niej rozmawiam! Trzeba zatrzymać tę tendencję i obudzić w sobie studenta, jak to powiedziała jedna Kuleżanka, pasjonująca się baletem;)
Racja, święta racja!:)

niedziela, 29 września 2013

8.sierpnia 2012-pamiętamy!

I pomna tego dnia,dziś kibicuję Włochom,a nie Rosjanom!;) A żem nie tylko pamiętliwa,ale i wredna, to z całego serca gratuluję Serbom brązowego medalu!;)

piątek, 27 września 2013

Bo co dwie żony...

... to nie jedna;)

Zapraszamy wspólnie: codwiezony.blogspot.com  :)

"Bo to co nam było...";)

:)))

Niby tylko słowa, a jak dużo mogą zmienić.:) 
Może i nie zrobiłam dziś jakiegośtam planu pracy, ale za to pozbyłam się czegoś, z czym było mi źle - zupełnie bez sensu napompowanego nieporozumieniem balonika. I jest mi bez niego tak przecholernie fajnie!:)

I bardzo dobrze, że nie poświęciłam dzisiejszego wieczoru na wyprodukowanie kolejnego papierka. Nie mam jakiejś nieistotnej, zadrukowanej kartki, której braku i tak nikt nie zauważy, mam za to z powrotem Kogoś Kogo Lubię:) I sporą dawkę pozytywnej energii gratis:))) A niech mi ktoś jutro spróbuje to w pracy schrzanić!!! Już mu współczuję;)

To prawda, że uczymy się całe życie, więc dla mnie to też historia do poukładania w głowie. 

W., dzięki, za wyciągnięcie ręki:)

środa, 25 września 2013

"Poprzed" pracy

"Poprzed" - nowe słowo wymyślone specjalnie na potrzeby określania mojego specyficznego stanu bycia po pracy i jednocześnie przed pracą. Bo wróciłam i zaraz znów idę pracować, choć to niby relaks ma być, ale jakoś to miejsce nijak ma mi się do relaksu... To też wymyśliłam "poprzed", choć wiem doskonale, że istnieje słowo "pomiędzy". Czułam po prostu potrzebę chwilowego wyjścia ze swojej patetycznej i za ciasnej dla mnie skóry postępującego wychowawczo i zachowawczo pedagoga. Ta skóra uwiera mnie coraz bardziej, pomimo tego, że ostatnio akurat nie przytyłam.;) O innym uwieraniu tu mowa...

Nic to, "daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia..." Trzeba się zbierać...

wtorek, 24 września 2013

Praca do kitu...

Pogoda do kitu.
Roboty w cholerę.
Satysfakcji zero.

I jeszcze siatkarze przegrali z Bułgarią...

Jak żyć????????????????



niedziela, 22 września 2013

Ot i paradoks!

Pojechałam wypocząć w góry inne niż zwykle. Pierwszy paradoks tkwi w tym, że to, iż pojadę wypocząć zaplanowałam jakiś miesiąc temu, jeszcze zanim zmęczyłam się swoją pracą. Drugi paradoks tkwi w tym, że po krótkim, ale jednak wypoczynku, to już mi się kompletnie nic nie chce... Było tak fajnie, że wróciłam wkurzona, że musimy już wracać i wkręciłam sobie nową, solidną dawkę przekonania, że nie nadaję się do tego, co robię, a skoro się nie nadaję i nie mam satysfakcji, to bez sensu, żeby to dalej robić, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, znacie to już przecież doskonale.;) Nie bez wpływu były maile służbowe z uwielbieniem napływające w trakcie mojego wypoczynku, które wkurzyły mnie do tego stopnia, że wczoraj przed północą, na swoim zaplanowanym i wyczekanym wyjeździe, uzupełniałam jakieś bzdury, które z powodzeniem mogły poczekać do jutrzejszego poranka. Całości dopełniło gromkie kazanie na mszy, gdzie to wielebny grzmiał, że sami odbieramy sobie prawo do odpoczynku, bo ciągle gonimy i pracujemy, nawet w niedzielę, na czym cierpią dzieci, rodziny i mężowie. No i żony też, jak ktoś ma. Rozmaite są moje sądy o księdzowskich teoriach, ale ten akurat miał rację...
I tak wypoczęłam, że znów nie chce mi się pracować!
:)
Na osłodę trochę krajobrazu: