O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

niedziela, 30 grudnia 2012

Podsumowań czas

Właściwie tego nie robię jakoś specjalnie na koniec roku, takie podsumowania rodzą mi się w głowie raczej na bieżąco, ale skoro termin nastraja, to mogę napisać kilka słów. Zaczęło się od tego, że wreszcie dostałam pracę w wymarzonej odległości od domu. Jak już tę pracę dostałam, to w zasadzie na nic innego nie było czasu. Potem zdarzyło się niestety kilka tąpnięć losu, na które nikt nie miał wpływu...
W międzyczasie miałam zostać bezrobotna, ale nie zostałam, znaczy zostałam, ale na krótko, a jak już miałam pracę, to znów zaczął się młyn. Pod koniec roku ogłosiłam, że mam czas i bardzo staram się go mieć nadal.:)
Moim absolutnym odkryciem roku jest zdecydowanie siatkówka, która jakoś tak przypadkiem wdarła się w moje życie i stała się przyczynkiem do realizacji nowych marzeń. Udało się już trzy razy, w tym dwa wielkie mecze Asseco, niestety przegrane (więcej nie zakładam bluzki w paski na mecz!). Zaliczyłam też "wielki" i pamiętny ćwierćfinał Polska - Rosja, tylko przed telewizorem, w dodatku okupiony dwoma butelkami wina i potokiem łez. Szanowny Oblubieniec do dziś ma ubaw! No i zaliczyłam swoje pierwsze w życiu ślubne świadkowanie (też okupione potokiem łez-a jakże!) ;)
Gdyby nie to zbędne i smutne ubywanie ludzi w moim otoczeniu, to naprawdę nic bym nie miała do tego 2012 roku.
I obym do 2013 nie miała już absolutnie żadnych pretensji. Oby nikt z nas nie miał. :)

Małżeńskie rozmowy sportowe

Mąż: (jakoś tak zwycięsko) Jastrzębie wygrało z Zaksą!
Żona: O! Ile?
Mąż: 3:2.
Żona: A gdzie grali? (Bo jakoś nie zakodowałam, że taki mecz ma się odbyć jeszcze w tym roku).
Mąż: W Bełchatowie!

Dla niewtajemniczonych: Jastrzębie posiada halę w Jastrzębiu, a Zaksa w Kędzierzynie, pojęcia nie mam, co mieliby razem robić w Bełchatowie. Ostatecznie Zaksa okazała się Skrą, więc Bełchatów się zgadza.;)

Kilka godzin wcześniej Mąż ogląda skoki. Słyszę wielki podniecenie, wszak Stoch na belce startowej. Chwila ciszy i z pokoju dobiega imitacja płaczu w wykonaniu Męża, a po tym rozpaczliwe, rzewne wołanie:
- Aaaaaadaaaaaaaam, Aaaaadaaaaaaaaaaaam wróóóóóóóóóóóóóóóóóć!!!
:D

czwartek, 27 grudnia 2012

Rok 2013 rokiem Jeżycjady!:)

Starsi, tacy od '86 wzwyż, pewnie wiedzą (zwłaszcza, jeśli są kobietami, które z piętnaście lat temu zaczytywały się w Musierowicz), a młodszym wyjaśnię (jeśli nie wiedzą), że Jeżycjada to cykl dziewiętnastu już powieści rzeczonej Małgorzaty Musierowicz, opowiadających nie tylko o losach rodziny Borejko. Akcja  każdej z nich osadzona jest w poznańskiej dzielnicy Jeżyce, stąd nazwa. Do dziś pamiętam, jak w szkolnej bibliotece wypożyczałam "Szóstą klepkę", "Kłamczuchę" czy "Pulpecję". Przyznam, że nie załapałam wtedy, że to saga, co wcale nie świadczy o mojej wielkiej głupocie, bo nie jest to klasycznie klasyczna saga. Bohaterem każdej książki jest inna postać.
Pamiętam też, jak szerokim łukiem omijałam "Opium w rosole", sądząc po tytule, że to pewnie o narkotykach i nie będzie tam nic fajnego.:D Cóż, "Opium..." przyszło mi czytać kilka tygodni temu służbowo, ale z największą przyjemnością.:)
Od kilku tygodni też mijam na wszelkich sklepowych półkach "McDusię" i ciągle się zastanawiam nad jej nabyciem. A że jestem nałogowym kupowaczem książek i że mam do wykorzystania kupon prezentowy w moim ukochanym sklepie na e, przewertowałam dziś stronę tegoż sklepu w poszukiwaniu godnej książki. Pofatygowałam się w końcu o bliższe zapoznanie z tematyką i problematyką "McDusi", co uruchomiło łańcuch wspomnień o miłej atmosferze tych książek.:) Znam ich niewiele, ale pamiętam, że klimat PRL'owskiej rzeczywistości i świata, który wydawał się jakiś taki prostszy i jakby logiczniej ułożony (mam na myśli moralne zasady, którymi rządziła się zwykła codzienność, nie wnikając w zakamarki systemu politycznego) połączony z perypetiami bohaterów zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój. Wiedziona miłymi skojarzeniami i przekonana opiniami na portalach czytelniczych, że Jeżycjada jest nie tylko dla młodzieży, ogłaszam rok 2013 rokiem Jeżycjady i informuję, że gdyby ktoś kiedyś dla mnie coś, to zbieram kolejne tomy tejże serii. Zacznę od końca i część jAniołkowego kuponu zamienię na "McDusię".:)

PS: Kto wiedział, że Małgorzata Musierowicz jest siostrą Stanisława Barańczaka?:)

O tym marzyłam!:)

Herbatka, książeczka i nic-nie-muszenie.:) Niesprawdzone testy na szczęście jeszcze nie wołają "sprawdź mnie", pewnie też chcą ode mnie odpocząć. Niech odpoczywają.
Trwaj, chwilo...!:)

środa, 26 grudnia 2012

Rozmowy przy świątecznym stole

Rozmówca: A pamiętasz tę naszą koleżankę z klatki obok?
Ja: Którą?
R: No, taką blondynkę, mówiliśmy na nią [tu pada pseudonim].
J: No, pseudonim kojarzę, ale osoby nie pamiętam. A co z nią?
R. z zachwytem: W ciąży jest!!!:)))
J. beznamiętnie: O, to fajnie.
R. (po chwili obserwacji mojej osoby): A! Zapomniałam, Ciebie to nie podnieca.
;)

No, cóż... chamem może jestem i ignorantką, ale właśnie mnie to nie podnieca. Nie to, że się nie cieszę, bo jeżeli ktoś się cieszy ciążą, to i ja się cieszę jego szczęściem, ale obecnie (nadal) spodziewanie się dziecka nie jest obiektem mojej zazdrości. Może jeszcze nie dorosłam, a może po prostu się nie nadaję.

Świąteczna refleksja

Wigilia, która od kilku lat stanowiła solidny topór wojenny, okazała się być w ogóle tego nie warta, a odruch wymiotny na wszelkie świąteczne skojarzenia, jaki pojawił się już na początku grudnia - zupełnie niepotrzebny. Kolacja wigilijna w miejscu nie tym co zwykle nie była bowiem czymś nie do przejścia i niczym, czym warto byłoby się martwić od kilku lat. Była normalną kolacją wigilijną, tylko nie tam, gdzie zawsze.:)
Wniosek pierwszy świąteczny: można i poza domem.:)
A jeśli już o wigilijnym wieczorze mowa, oto jego niekwestionowani bohaterowie:

 

A w zasadzie powinno być tak:



:D:D:D
Podwójne prezenty, jeśli są książkami, naprawdę mnie nie przerażają, więc jAniołek nie ma się czym martwić i mam nadzieję, że drugi podwójnie obdarowany ma podobne poglądy, bo przyczyniłam się osobiście, acz nieświadomie do tego, aby był podwójnie obdarowanym... Rzec by można, że prezenty były więc podwójnie trafnym wyborem.:)

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych!:)

Wszystkim czytelnikom ( wiem - brzmi jakby mój blog okazał się bestsellerem roku :D), którym chce się kilka razy w tygodniu kliknąć w pyzę i poczytać o moich sukcesach, porażkach i luźnych przemyśleniach, życzę zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnej atmosferze. Nie przejmujcie się kaloriami ( podobno w dobrym towarzystwie nie tuczy!:D ), zapomnijcie na chwilę o pracy   ( nie zając, nie ucieknie ) i nie żałujcie sobie niczego, co dobre! Nowy Rok zaś niech będzie pasmem sukcesów osobistych i zawodowych. Niech Wasze ( i nasze ;) ) decyzje będą nie aut'em, ale zawsze asem serwisowym!:) Przepraszam, ale ja muszę żyć jakąś obsesją.;)
I jeszcze cierpliwości do Pyzy, wpadajcie jak najczęściej.:)
Wesołych Świąt!:)


Kilka piątkowych słodkości :)

Jakość średnia, ale za to są to moje i tylko moje zdobyczne, własnoręcznie napstrykane.:) Coś jak w przysłowiu o domu - ciasny, ale własny.:)
Teraz już wiem, że głównym kryterium wyboru nowego telefonu będzie jak najlepszy aparat fotograficzny w nim umieszczony. Może być nawet "macany".;)







PS: Uchwycenie Igły w bezruchu - bezcenne i niemożliwe.:)

sobota, 22 grudnia 2012

Sorry...

Przepraszam brać kibiców Asseco Resovii oraz samego Krzyśka Ignaczaka za to, że po raz drugi założyłam na ich mecz bluzkę w paski, która raczej nie przynosi drużynie szczęścia. Następnym razem założę coś jednokolorowego. W listopadzie moja czarna bluza okazała się szczęśliwa dla Zaksy.;)

Pomijając wynik (nie żebym nie lubiła JSW)  i skręconą dinozaurową kończynę, mecz był fajny. W ogóle podoba mi się na hali i w ogóle to był fantastyczny świąteczny prezent. Nawet śnieg zaczął padać dopiero po powrocie do domu. Za śniegiem akurat nie przepadam.
A teraz już tylko ferie, czyli powolna konsumpcja króliczka gonionego od listopadowego długiego weekendu.:)

środa, 19 grudnia 2012

Przychylność władz na koniec świata :)

Rzec by można "Pyszne, ciociu 2", czyli odwiedziny wspierające zaliczone pozytywnie. A diabeł ostatnio nie wydaje się aż taki straszny, jak jakiś czas temu. Odpukać w niemalowane, naturlich.:) Może dlatego, że sezon na Wigilie wszelkie? Tenże sezon właśnie uważam za otwarty. Tylu to chyba jeszcze w jednym roku nie obchodziłam.:) No ale niech tam. Środa przed filmowym czwartkiem, świątecznym piątkiem, siatkarską sobotą i baaaardzo długim weekendem, czyli best of gonienie króliczka, wyjątkowego króliczka. Lubię to! No chyba, że koniec świata...;)


środa, 12 grudnia 2012

Rozprawy przyrodnicze

Wbrew wszystkim postanowieniom przyrodniczym na temat długości dnia i nocy, mam szczerą nadzieję, że na moim coraz krótszym odcinku o nazwie "(byle)do świąt" to dziś mija najdłuższy dzień i od teraz do świąt rozumianych jako WOLNE będzie już tylko z górki, z górki i z górki. A dzień w rozumieniu dnia roboczego będzie już coraz krótszy, krótszy i krótszy.:)

Nadal zbieram zapisy do uczestnictwa w akcji Mam czas. Póki co podpisała się pod nią koleżanka M.:) Dziękujemy za poparcie tej szczytnej inicjatywy społecznej.;)

wtorek, 11 grudnia 2012

Teoria względności, świąteczne PMS i akcja "Mam czas"

Z góry przepraszam za szczerość i wywlekanie intymnych treści, ale bez tego wątek nie wyjdzie. Otóż według takich tam norm i wyliczeń mój nastrój powinien być dziś zgoła inny, a i świat woków bardziej wkurzający. Śnieg za biały, dzień za zimny, woda za mokra, herbata zbyt herbaciana, itd. itp.;) W ogóle sam fakt, że pada śnieg i że święta za pasem powinien doprowadzić mnie do białej gorączki, wszak śnieg trzeba sprzątnąć, a święta to ZUO! No i tak by to miało wyglądać, a tymczasem obudziłam się nawet wyspana, padający za oknem śnieg wprowadził mnie w jakiś arcyświąteczny nastrój wielkiego oczekiwania. Ba! Nawet choinkę planowałam dziś ubierać! Wydębiłam więc od męża należącą mi się gotówkę i po przygotowaniu marnego dokumenciku (które poszło mi o dziwo gładko!) ruszyłam na polowanie na świąteczne akcesoria. Wcześniej odśnieżyłam sobie wjazd ( w kozakach na obcasie!).
Podjeżdżam na parking w centrum, śnieg wali niemiłosiernie, nie powiem, żeby wprowadziło mnie to w szaleńcze uszczęśliwienie, ale dałam radę. Podbiega pan parkingowy (który pracuje na zewnątrz od 7 do 17!), cały w skowronkach, a właściwie płatkach śniegu i krzyczy: "Ale pięknie, ale cudownie,prawda? Proszę zobaczyć, jak wszystko ślicznie wygląda, wspaniały ten śnieg, prawda?" Zauważył, że aż taki entuzjazm mi nie towarzyszy, więc podjął się przekonywania: "Cóż no, przecież jest zima! Teraz właśnie jest na to czas! Jak sama nazwa wskazuje - zimno, śnieg, biało! Ale jest pięknie! Teraz na to czas, wszystko ma swoją porę. Musi być teraz zimno, chyba że chcemy potem do maja chodzić w kurtkach!"
Ok, tym majem mnie przekonał.
Jakąś minutę później wchodzę do księgarni, a tam od progu wita mnie miłym uśmiechem, ale i przerażonym i niezadowolonym tonem pani sprzedawczyni (od 9 do 17 w cieplutkim sklepiku): "Ojejku! Ale się rozpadało. Znowu! A było tak ładnie już i nie padało, a tu dalej nasypie, achhh...masakra!"
Wstyd się przyznać - też pracuję w ciepłym i zadaszonym, a często bliżej mi do teorii tej pani. Może ci między książkami tak mają?;)

Komunikat drugi: dzisiaj startuje moja osobista akcja przedświąteczna pod kryptonimem MAM CZAS. Bo rzygać mi się już chce, kiedy kolejnej osobie mówię / piszę, że faktycznie myślę o Tobie już od dwóch tygodni, ale NIE MIAŁAM KIEDY SIĘ ODEZWAĆ... I kiedy sama sobie myślę, że faktycznie tyle fajnych rzeczy miałam zrobić, ale NIE MIAŁAM CZASU. No więc od dzisiaj MAM CZAS i niech mi ktoś tylko spróbuje pokrzyżować szyki!
A mottem akcji powinny być słowa znajomej, która zawsze, kiedy psioczymy na uroki swojego zawodu, mówi: "Pamiętaj, że to wszystko nie jest w ogóle ważne. Najważniejsza jest rodzina - tylko ona jest wartością." Bo co do cholery może być ważniejsze niż drugi człowiek. Na pewno nie kawałek świstka potrzebnego "na już"!
MAM CZAS start!:)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Mamy!!!:D

13. kolejki PlusLigi w naszym posiadaniu.

MAMY BILETY Asseco MAMY BILETY, MAAAAAAAAAAAAMY BILEEEEEEEEEEEEEEEEEEEETY Asseco MAMY BILEEEEEEEEETY! :D

Czyli za 12 dni Krzyś again:)))
Yeeeaaahhhh!!!:)

piątek, 7 grudnia 2012

Kierat zatrzymany

Woły do obory, znaczy woń weekendu wyraźnie wyczuwalna. Wszelkie sprawy wkurzające można odłożyć do poniedziałku.

Dlaczego najlepsze pomysły na post rodzą się w mojej głowie w drodze z pracy do domu, kiedy ledwo na oczy widzę i nie mam siły od razu ich zapisać, a jak już mam siłę zapisać, to nie mam pomysłu? A może po prostu po odpoczynku twórcze emocje ze mnie opadają? Może jestem typem twórcy, który działa tylko w afekcie "popracowym"? Może już w ogóle rośnie mi ogon i zamieniam się w produkującego papierki woła, który nie funkcjonuje, kiedy się go odczepia od pługa???
;)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Po przejażdżce...

...wyczekiwanym i od dawna zaplanowanym "Moim rowerem". Mój prosty umysł i gust wiejskiej dzieweczki daje znak, że to była całkiem fajna i sympatyczna przejażdżka.:) Wprawdzie "Pan Dziś Nie w Sosie" już przed wyjściem z domu stwierdził, że mu się nie chce iść, bo to jakiś głupi film o facetach na łódce i po powrocie zdaje się nie zmieniać zdania, a wręcz oznajmił, że moglibyśmy wreszcie pójść na coś wesołego! Według mnie to w zasadzie było "coś wesołego" (ostatecznie przecież Żmijewski jakby dogadał się z dwoma pozostałymi, bo to stanowiło główny problem), może nie komedia, ale z pewnością weselsze niż ubiegłotygodniowe "Pokłosie". A i z tezą o facetach na łódce się zgadzam, tylko że wszyscy dryfujemy na takiej łódce, jak bohaterowie filmu. Na łódce zwanej ŻYCIEM!:)
Jakby tak podsumować moje "niezaczęte" nawet na dobre rozważania ;) to 5/6. Ostatecznie zwycięża to lżejsze, bliższe mi (przynajmniej z założenia) podejście do życia i w takim tonie utrzymany jest cały film. Nie brakuje jednak i momentów, które śmiało ( i całkiem poważnie ) można potraktować jako życiowe motto. A scena, w której Maciuś oznajmia, że będzie miał dziecko jest dużo zabawniejsza niż w zapowiedziach TVN.:)
Słowem - głupi film o facetach na łódce był całkiem fajny i niegłupi, także dla zrelaksowania - polecam, przynajmniej tym, którzy nie plują jadem na produkcje typu "Nigdy w życiu" czy  "Ja Wam pokażę" i podobnie jak ja, zakładają, że w naszym świecie rzeczywistym jest już tyle gówna na każdym kroku, że sztuka ma być przede wszystkim metodą na relaks i odpłynięcie w świat idealny.;) W życiu i w pracy aż kipi od ambicji, dlatego w wolnych chwilach stawiam na stuprocentową "nieambicję", niczym Włodek w "Mam rower". No, może prawie tak jak on, wszak bimbrem się nie leczę.;)
A na koniec - uśmiech tygodnia.:)


niedziela, 2 grudnia 2012

No i się zaczęło!

Ba - zaczęło się zaraz po Wszystkich Świętych, ale dziś, kiedy ogłoszono adwent, to już jakby przeddzień Wigilii. Aż kipi od bombek, choinek, wianków, świeczek, rybek i wszelkich innych bożonarodzeniowych tematów.
A ja się wcale nie cieszę...
Jeszcze nie tak dawno byłam pierwsza do tego wszystkiego, ale od kilku lat przysparza mi to tylko stresów i to od początku grudnia. Zawsze było super, ale od czasu, w którym Święta zaczęły być momentem, gdy rozjeżdżamy się oboje w dwie strony, zrobiło się trudniej. Fatalnie zrobiło się w ubiegłym roku, kiedy            "(nie)świadoma praw i obowiązków" zostałam uświadomiona, że TERAZ należałoby ustalić jakiś chory harmonogram świąteczno-wigilijny. Raz tu, raz tam, potem znów odwrotnie. Co gorsza, bez względy na to czy tu, czy tam, zawsze będzie źle.Taki konflikt rodem z Sofoklesa.
Nie ma dobrego wyboru, obojętnie, gdzie bym pojechała albo nawet nie pojechała nigdzie na Wigilię, zawsze będę miała poczucie winy, że nie ma mnie w tym drugim miejscu. A w dwóch naraz być się nie da...
Dla ludzi z nie do końca docięta pępowiną Wigilia poza domem jawi się jako wewnętrzne zabójstwo. I dlatego każdy kolejny świąteczny akcent ostrzem wbija się w mój mózg i boleśnie przypomina, że muszę dokonać jakiegoś wyboru.
Póki co, na temat opuszczona jest dyskretna zasłona milczenia, wojna rozpęta w momencie, kiedy ktoś pierwszy odważy się unieść jej skrawek...

Kiepskie uczucie nie cieszyć się tym, czym cieszy się 90% populacji.

Week(niby)end

Jak się zaczęło w poniedziałek, tak się niby skończyło, ale w zasadzie wcale nie.
Tydzień był wyjątkowo ciężki, nie dało się chodzić spać przed północą. Miałam nadzieję, że choć dziś będzie można liczyć na odrobinę relaksu i nawet się na to zanosiło - miło, rodzinnie, wesoło. Szkoda tylko, że skończyło się tak samo, jak zawsze wtedy, kiedy jest miło, rodzinnie i wyjątkowo wesoło... Niestety z czasem boli i przeszkadza mi to coraz bardziej.

Mam wrażenie, że już w kilku dzbanach brakuje tylko kropli, która je przeleje...

Umiesz liczyć, licz na siebie - nawet albo szczególnie w małżeństwie.