Pojechałam wypocząć w góry inne niż zwykle. Pierwszy paradoks tkwi w tym, że to, iż pojadę wypocząć zaplanowałam jakiś miesiąc temu, jeszcze zanim zmęczyłam się swoją pracą. Drugi paradoks tkwi w tym, że po krótkim, ale jednak wypoczynku, to już mi się kompletnie nic nie chce... Było tak fajnie, że wróciłam wkurzona, że musimy już wracać i wkręciłam sobie nową, solidną dawkę przekonania, że nie nadaję się do tego, co robię, a skoro się nie nadaję i nie mam satysfakcji, to bez sensu, żeby to dalej robić, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, znacie to już przecież doskonale.;) Nie bez wpływu były maile służbowe z uwielbieniem napływające w trakcie mojego wypoczynku, które wkurzyły mnie do tego stopnia, że wczoraj przed północą, na swoim zaplanowanym i wyczekanym wyjeździe, uzupełniałam jakieś bzdury, które z powodzeniem mogły poczekać do jutrzejszego poranka. Całości dopełniło gromkie kazanie na mszy, gdzie to wielebny grzmiał, że sami odbieramy sobie prawo do odpoczynku, bo ciągle gonimy i pracujemy, nawet w niedzielę, na czym cierpią dzieci, rodziny i mężowie. No i żony też, jak ktoś ma. Rozmaite są moje sądy o księdzowskich teoriach, ale ten akurat miał rację...
I tak wypoczęłam, że znów nie chce mi się pracować!
:)
Na osłodę trochę krajobrazu:
Jaaaakie widoki, też chcę gdzieś wyjechać...
OdpowiedzUsuńPrzykazanie 11: nie pracuj w niedzielę ;)
Oj, widoki to Wam się udały, nie ma co! A co do pracy w niedzielę, to chyba są już na to stosowne przykazania i nawet nie trzeba dorabiać własnych ;)
OdpowiedzUsuńZ opinią o widokach się zgadzam, z opinią o pracy w niedzielę też,tylko w praktyce trochę z tym gorzej...No ale zawsze można zrobić sobie wolne,żeby gdzieś w niedzielę pojechać i pooglądać...fajne widoki;) To co-jedziemy?:)
OdpowiedzUsuń