O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Że tak powiem "aktualizacja" :)

Trójmiejskie obrazki zostały w Trójmieście. Trochę ich żal, ale przeczytałam przed chwilą u koleżanki M., że "od wody ciągnie" i to będę sobie powtarzała, może będzie mniej żal... Jak dobrze pójdzie, to przede mną jeszcze obrazki beskidzkie, za którymi, przyznam się bez bicia, nawet trochę zatęskniłam, oglądając drugie wakacje z rzędu wielką wodę, a tym samym odsuwając szczyty i górki na drugi plan. Zapomniałam o nich, nie skupiałam się na nich, bo stały się dla mnie normą. Tak... normą stał się na przykład widok Równicy... z oddali, bo nigdy na niej nie byłam, choć w jej okolicy od dobrych sześciu lat bywam regularnie. Tę hańbę planuję zmazać jeszcze w te wakacje.
Hańba hańbą, woda wodą, a góry górami, ale dawno się nie spowiadałam ze swojej wagi! A tymczasem jakieś dwa tygodnie temu na wadze właśnie wybiła mi magiczna czterdziestka. Czterdziestka utracona, oczywiście! :))))))))))))))))))) Przyznam szczerze, że kiedy na pierwszej wizycie moja kochana pani dietetyk, podała mi cyfrę, do której dążyłyśmy, to pomyślałam: "No... chyba musi zdarzyć się cud, żeby moja waga tyle pokazywała..." I chyba się zdarzył, bo brakuje już tylko kilku kilogramów.:) Oczywiście walczę dalej i delektuję się moim nowym odbiciem w lustrze, a przede wszystkim moim nowym życiem, bo tak to można śmiało nazwać. :)

Teraz wiem, że mój pan z matmy miał rację, mówiąc, że nie da to się tylko otworzyć parasola w tyłku.;)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Ale wstyd!

Minął maj, minął czerwiec, jest lipiec. Jestem i ja, choć wstyd mi bardzo, że dopiero w lipcu. Statystyki pokazują jednak,  że ktoś tu bywa, nawet wtedy, kiedy ja nie bywam. A że gości nie wypada zostawiać samych, jest i gospodyni. Niech wejście będzie majestatyczne- OTO JESTEM:) I to nie byle gdzie! Mija właśnie połowa mojego zasłużonego nadmorskiego relaksu. Wprawdzie,  jak mawia małżonek, upały zelżały, ale nie bluźnię narzekaniem - we wrześniu będzie jeszcze gorzej, więc póki co chwytam dzień. I wierzę, że będzie mi tu jeszcze dane się bardziej opalić. :)
A na razie wygląda to tak:





sobota, 4 kwietnia 2015

Najweselszych:)

Smacznych, zdrowych, nietuczących... to tak przy okazji, bo tak przede wszystkim to życzę Wam Świąt spokojnych, rodzinnych, wesołych,  szalonych,  wspaniałych... Takich, jakie sobie wymarzyliście. :)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Nie ma ciastek bez pieczenia :)

Tak zwykł mawiać mój nowy, wirtualny trener - Nikodem.;) I ma chłop rację. Nic samo się nie zrobi. 

Za mną kolejny magiczny wtorek i kolejny magiczny pomiar u pani Patrycji, i kolejne 6,8 kilograma Pyzy mniej. Przez 8 tygodni ubyło mi 5 cm w pasie i jeden skromy centymetr w biodrach. Zawsze to jeden mniej.;) Od rozpoczęcia pracy z dietetykiem zeszło ze mnie 19 kilo samego tłuszczu z 21, które zbiłam od listopada. Pozostałe 2 to woda i trochę mięśni na początku, ale teraz już na mięśniach akurat przybyło mi 2 kilo, co oznacza, że nie na darmo pocę się 3 razy w tygodniu. I mam na to papiery.;) W sumie, od momentu swojej wagi krytycznej, jakoś rok temu, jest mnie o ok. 27 kilo mniej. Piszę to i sama nie wierzę.:) No, ale - jak mawia Nikodem - "nie ma ciastek bez pieczenia". ;) Pracuję na to dzielnie. Nie powiem, że pracuję ciężko, bo nie traktuję swojej zmiany nawyków jak kary, ale oczywiście wymaga to pewnych wyrzeczeń, trochę czasu, lepszej organizacji itp. Myślę tak sobie jednak, że gdyby we wrześniu nie zapaliła mi się w głowie odpowiednia lampka i nie umówiłabym się na wizytę, to czas i tak by upłynął, dziś i tak byłby kwiecień, a ja byłabym pewnie już o 30 kilo większa niż dziś:/ I nie kupowałabym kolejnych spodni w rozmiarze, który nosiłam w liceum. A takie dziś kupiłam ( i to dwie pary, ale ciiiiii!;) )

Nie myślcie sobie, że od początku było kolorowo. Pierwszego dnia byłam lekko załamana, widząc rachunek z zakupów spożywczych i przełykając jakąś dziwną bezsmakową rybę z brązowym ryżem i pomidorami z puszki. Ale potem ruszyłam w teren i już wiedziałam, że wytrwam.:) I wytrwałam, a na zakupy spożywcze ( z których robię fajne posiłki) wydaję mniej niż przed dietą - kwestia organizacji. 

Nie myślcie też, że zawsze z zapałem zabieram się za ćwiczenia i gotowanie, ale nawet jak się trochę ociągam z ruszeniem tyłka, to i tak wstaję i robię. Bo wiem, o co gram - o prawdziwą, najprawdziwszą siebie, której kilogramy nie przeszkadzają w życiu. :) A kiedy ćwiczę i dochodzę do jakiegoś mniej lubianego momentu, kiedy jest mi ciężko, to... ustawiam się tak, żebym ćwicząc widziała się w lustrze. Zabrzmi to dziwnie, ale ten widok dodaje mi energii, bo w tym lustrze widzę efekty swojej pracy.:) 

Nie dajcie sobie nigdy wmówić, że marzeń nie da się spełniać. To frazesy, ale naprawdę wystarczy bardzo chcieć. 

Proszę dalej o kciuki, wsparcie i dziękuję za każde dobre słowo. To, co się dzieje u mnie, to nie tylko zmiana ciała. To zmiana duszy i głowy, a do tego są mi bardzo potrzebni otaczający mnie ludzie, czyli Wy.:) Dziękuję:)

A! No i gdyby ktoś miał ochotę popróbować, to Iwonę i Nikodema polecam - fajnie się z nimi ćwiczy. Poniżej pośladki i uda, ale całą resztę też robią.;) No i ta sceeeeneeeeeriaaaaa... <3




środa, 18 marca 2015

Before & w trakcie :)

Before & afer to taki specjalny rodzaj zdjęć, zestawienie przed dietą i po. Ja jestem wprawdzie wciąż w trakcie, ale before & afer kilkanaście kilo już mam. Ale tu chciałabym zamieścić ubraniowe before & w trakcie. Nooo, subtelna różnica jest:)

niedziela, 1 marca 2015

Ludzie poszaleli! ;)

Taką wiadomość zastałam dziś w swojej facebookowej skrzynce od pewnej miłej istoty:

"Cześć. Chciałam Ci powiedzieć, że przez Ciebie (wiem, że powinno być DZIĘKI TOBIE) postanowiłam wziąć się do kupy. Oglądnęłam te filmiki z ćwiczeniami, które mi wysłałaś i sądzę, że zdechnę. Ale trudno. Chcę wyglądać jak Ty! ;);)"

Noooo, padłam! Nikt mi jeszcze w życiu nie powiedział, że chce wyglądać jak ja, no bo i ja sama jeszcze celu nie osiągnęłam - kawał czasu i roboty wciąż przede mną! W ogóle dziwne rzeczy się dzieją, bo w sumie co i rusz, ktoś mi mówi, że WIDAĆ! ;) Aż sama nie wiem, co mam odpowiadać na to wszystko. Przecież ja nie dorosłam do roli mentora! ;);)

No ale, co by nie mówić - jest miło. :) Tylko nie mam przygotowanej bluzki na jutro do pracy, bo ta, którą odnalazłam po kilku miesiącach i zamierzałam założyć w nadziei, że teraz leży lepiej niż jesienią, niestety nie leży. Ona na mnie wisi... Przeboleję.;)

A "branie się do kupy" polecam każdemu, kto tylko czuje, że chciałby to zrobić, obojętnie w jakiej dziedzinie życia. I trzymam kciuki! :)

czwartek, 26 lutego 2015

Osławione muffiny :)

Obiecałam sobie i ludzkości, że w tym tygodniu zabiorę się za bloga. Jestem więc. Siedzę, wyposażona w cup of tea, oczywiście green tea, a dokładnie to green tea with grapefruit. Mam też pod ręką notes z przepisami, wśród których znajduje się ten na orkiszowe muffiny. Kocham je bezwarunkowo.
Moje założenie jest takie, że może by tak wreszcie wypuścić pyzę z gara i ujawnić ją światu. Może to jest ten moment, w którym mój blog stanie się blogiem również o czymś konkretnym, poza mną samą? Pracuję nad tym i analizuję to. Może niebawem pyza wyjdzie do ludzi? Zanim to się jednak stanie, powinnam chyba lepiej zaprzyjaźnić się z bloggerem i poprawić nieco.
Będę nad tym medytować.;) A tymczasem przepis, który dostałam od http://www.centrumdietetyki.com.pl/
To właśnie tam "robi się" nowa pyza.:)

Składniki:
1 jajko
1/2 szklanki płatków owsianych błyskawicznych
1/2 szklanki mąki orkiszowej
szczypta soli
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki jogurtu naturalnego 
2 łyżki ksylitolu
2 łyżki oleju
2 łyżki żurawiny
1 łyżka owoców goji

Owoce goji zalać wrzątkiem, odstawić na 10 minut. Płatki zalać jogurtem i również odstawić. Jajka ubić z ksylitolem na pianę. Dodać olej, płatki z jogurtem, odsączoną goję, sodę, proszek, sól, żurawinę, mąkę. Wymieszać łyżką. Wlać ciasto do foremek i piec 15 - 20 minut w 180 stopniach.

A po kwadransie najprostsze i najzdrowsze muffinki świata będą gotowe. :)