O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

piątek, 29 czerwca 2012

2 / 2012

Zakończenie roku szkolnego nr 2... zakończone:) Drugi raz w życiu ukończyłam gimnazjum, rzec by można, choć nie do końca,bo przecież wrócę...chyba. Ale pożegnałam kolejne pokolenie - jakby nie patrzeć.To już moja trzecia grupa w krótkiej pedagogicznej kadencji. Kadencji, która według planów kończyć się już miała kilka razy, a jeszcze tydzień temu byłam przekonana, że dziś zakończy się na 200 %!
No i wakacje. Wyczekiwane i naprawdę zasłużone - drugi rok z rzędu zaczynam je z poczuciem, że zasłużyłam na nie.I póki co nie myślę o tym, że kiedyś się skończą;) Bo dopiero się zaczęły i to miłym, słodkim i przepysznym akcentem - kawa mrożona z nugatem, mmmmmmmm! Dieta? No, dieta od 1-ego lipca, jakże to tak 29-ego zaczynać!?;)

To teraz kanał papierzyska, podpisy, sprawdziany, poranne pobudki dajemy na głębokie off, a uruchamiamy tryb pt. Jesteśmy aktywni, nie marnujemy czasu, mamy czysto i pachnąco w domku, bawimy się, wysypiamy i robimy to, co sprawia nam przyjemność. No i przygotowujemy do zaszczytnej wrześniowej roli świadka.:)

"Kiedy słyszę ten bit czuję się idealnie, wyrafinowana bania trwa, w zasięgu ręki dźwięki te niepowtarzalne, żyj chwilą nabierana znaczenia,man!":)

czwartek, 28 czerwca 2012

Z wielu pieców się jadło chleb...

Nieśmiertelna piosenka, która zwiodła mnie na poprzednim zakończeniu roku. Biorąc udział w liiiiicznych próbach, miałam wrażenie,że podczas apelu już mnie ten śpiew nie wzruszy i nie poruszy. Faktycznie - śpiew mnie nie wzruszył, rozbeczałam się jeszcze zanim moje chłopaki z szóstej klasy wydały z siebie pierwszy dźwięk, wystarczyło samo ich ustawienie się. :)
"Ale to już było..." rok temu i nie wróci więcej. A dziś znów było zakończenie (pierwsze / 2012) i pożegnanie trzecich klas, i znów nieśmiertelna piosenka o tym, że głupie serce rwie do przodu, choć tyle już było i tyle naprzyglądałam się światu. Lubię ją, płaczę, ale ją lubię:) Dziś też płakałam, ale jak na moje możliwości, to tak, jakbym prawie nie płakała:)


Robota w szkole jest prze...ana, czasem to orka po bardzo zapuszczonym ugorze, niewdzięczna, trudna, nieprzyjemna, stresująca jak jasna cholera, denerwująca i wypruwająca do głębi, przenikająca mózg i doprowadzająca do szału. Tak jest, ale wciąż nie umiem pozbyć się uczucia, jakie towarzyszy mi właśnie w takich dniach, kiedy widzę Was wystrojonych bardziej niż zwykle, w odprasowanych koszulach i białych kołnierzykach, kiedy wychodzicie na środek sali, żeby odebrać dyplom za czytelnictwo / zbiórkę makulatury / zbiórkę baterii / pracę w SSU / pracę w gazetce szkolnej / wzorowe zachowanie / zawody sportowe. I kiedy stoi tam taki odprasowany czort, który sprawiał przez pół roku, że żadna lekcja nie została przeprowadzona, tak jak miała być, a na jego twarzy maluje się dyskretna duma zmieszana z zakłopotaniem i zawstydzeniem, wdzięcznością i łagodnością to ta cała uczuciowa mieszanka wciąż chwyta mnie za serce i wyciska łzy z oczu. :)

Mimo wszystko byliście, jesteście zajebiści i niepowtarzalni i bez Was nie będzie już tak samo.
"Moja" III A i "moja" III B <3

Amen;)

wtorek, 26 czerwca 2012

Kalkulacje wtorkowe

Wymiar mego szczęścia spadł z 9 godzin na 7 w przeciągu ostatniej doby. A może raczej moje zdrowie psychiczne poprawiło się o te 2 rzekome godziny mniej in this place od września. Bo mimo wszystko to nie jest moje miejsce na ziemi, ale z samych ideałów i poszukiwania szczęścia żyć się nie da :/ Może i dobrze;) Za to wraz ze spadkiem ewentualnego pensum i nadzieją na to, że jednak będzie co do gara włożyć i z mojej pensji, wzrasta ochota na wakacyjne wojaże. 
Trzeba to wykalkulować.

"Można powiedzieć - wszystko dzieje się przypadkiem..."
Asz...szalone dni;)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

5 sposobów na wieczną młodość

1. Jeść dużo owoców i warzyw!

2.Dużo sportu!

3.Żadnych imprez i alkoholu!

4.Drogie kremy, yoga i maseczki z ogórków!

5.Ale najlepszym sposobem na wieczną młodość jest: Gdy ktoś zapyta o wiek (byle się nie czerwienić) KŁAMAĆ, KŁAMAĆ, KŁAMAĆ!!!!
:))))

Kubeczek z taką treścią został mi sprezentowany na okoliczność nadchodzącego święta. A tak btw, wracając do poprzedniego - nie dalej jak trzy dni temu wręczono mi pożegnalny ekwipunek, heh :)

"Lampa nad progiem, krzesło i drzwi...

wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał":) I czuwa nade mną zawsze i wszędzie.
Miałam być bezrobotna - i będę, ale na 99% tylko przez wakacje:) Takaż nowina zastała mnie dziś w moim przybytku edukacji. Z wora godzin i statystyk wysupłano dla mnie jakieś pół etatu - prawdopodobnie:))) Cieszę się, cieszę się i jeszcze raz się cieszę - pół etatu to akurat taki wymiar w sam raz. Kasa może nie powala na łopatki, no ale mieć trochę mniej niż połowę z tego, co mam, a nie mieć nic to jednak różnica.

Kurcze...fajnie:)))

Aniele Stróżu Mój - jesteś najlepszym Aniołem Stróżem na świecie:) Zawsze Ci się udaje:)
Dzięki:)))

niedziela, 24 czerwca 2012

Ta ostatnia niedziela...

Tytuł trochę pesymistyczny, ale bardzo pasuje do mojej sytuacji. Ostatnia niedziela pyzy pracującej. Ostatnia póki co. Ostatnia przed poniedziałkowym wstawaniem - póki co, ostatnia z "jak sobie pomyślę, że jutro mam tam iść..." - póki co. Za tydzień już nie trzeba będzie nigdzie iść w poniedziałkowy poranek. To źle - w gruncie rzeczy nie lubię nigdzie nie chodzić. Trzeba żyć przez duże Ż i bywać między ludźmi, poznawać nowych, spotykać się ze starymi, wychodzić do nich. Nie można zamknąć się w czterech ścianach i przez 7 dni w tygodniu na przemian pucować okna, podłogę albo gary po obiedzie. Nie mogę do tego dopuścić.
Lubię czekać na weekendy, zwłaszcza na takie, jakie miałam od 3 tygodni - wesele M. i K., urodziny A., wczoraj koncert z W. i W.:) Lubię mieć w życiu cel. Mimo wszystko lubię, kiedy życie stawia przede mną nowe wyzwania. Chciałabym przestać bać się spełniać swoje marzenia:)

Do cholery - przecież koniec pracy to jeszcze nie koniec świata! Prędzej czy później znajdzie się dla mnie jakieś zajęcie, a to, czy bez pracy nie stanę się marudzącym pożeraczem chipsów, wstającym z łóżka w południe zależy tylko ode mnie.

Run, Forrest, run!!!!!!!!!!
I wszystko będzie dobrze:)

środa, 20 czerwca 2012

Po raz pierwszy stanie mi :D

Jak mawiał onegdaj pewien wicemarszałek Z. pewnego Sejmu w mieście na W., iż nie po raz pierwszy staje mu stanąć przed Izbą ( źródło: youtube) tak ja dziś wszem i wobec oświadczam, że dowiedziałam się, iż po raz pierwszy stanie mi stanąć przed ołtarzem w zaszczytnej roli świadka ślubnego:) Cieszę się nieziemsko i z wielką radością przyjmuję na swe barki całą odpowiedzialność za ten związek małżeński:)))
Raz jeszcze dziękuję, kochani za zaufanie - mam nadzieję, że nie pożałujecie, iż przyłożyłam do tego swą rękę:) :*
I w ogóle dziękuję Wam moje dziołszki, że tak skutecznie wmawiacie mi, iż jestem wspaniała i wciąż otoczona absztyfikantami o złamanych sercach :DDD Rzecz jasna - tylko jeden ma je w całości, mianowicie mąż własny, rodzony i jedyny:)
Love!
A nawet peace & love!:)

Wyznania,wyznania...

"A on powiedział, że pani jest złodziejką...bo skradła mu pani serce"

A człowiek już dawno mężaty.
Ech...:)

wtorek, 19 czerwca 2012

O garnkach i zaburzeniach psychicznych

-Proszę pani, proszę pani, jestem chory psychicznie!
-Ooo! A to stara sprawa czy jakaś świeża diagnoza?
(Lekka konsternacja w oczach rozmówcy)
- Co to jest diagnoza?
- Acha, to już wszystko wiem.


Ćwiczenia frazeologiczne: Z podanych wyrazów ułóż związki frazeologiczne, pamiętając o zachowaniu właściwej formy gramatycznej.
Przykład a: garnek, nie, święty, lepić
Odpowiedź: święty garnek się nie lepi!

Osiem świętych nielepiących się wcale dni!
:)

piątek, 15 czerwca 2012

"Nic nie robić, nie mieć zmartwień...

chłodne piwko w cieniu pić,
leżeć w trawie, liczyć chmury,
gołym i wesołym być"
:)

Póki co realizują się dwa pierwsze wersy - od 15-ej nic nie robię (czyt. robię, to co lubię,bo piszę wierszyk okolicznościowy i sączę piwko zgodnie z piątkowym planem:)), a goła i wesoła to będę za dwa tygodnie, kiedyż to minie mój ostatni dzień pracy. Wtedy naprawdę pozostanie mi leżeć w trawie i liczyć chmury.:)
No to będę leżeć i liczyć!

Po zaledwie szesnastu tygodniach pracy czuję się zmaltretowana psychicznie. Czy naprawdę tylko ja jestem marudą, której wiecznie coś nie pasuje? Czy naprawdę w każdej kolejnej pracy będzie źle? Czy naprawdę nie da się zarabiać na tym, co się kocha? A może ja po prostu jeszcze nie trafiłam na swoje zawodowe miejsce na ziemi?
Niby wiem, że życie łatwe nie jest, ale czy z drugiej strony nie szkoda czasu na coś, co nas zabija i dobija? Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem trafię lepiej z miejscem pracy. Zawsze jakoś było,to i tym razem musi się udać. W razie, gdyby się nie udało i zabrakło na chleb na szczęście mam spore zapasy tłuszczowe,hehe:D Gorzej z mężem;) Ale w kupie siła - kupy nikt nie ruszy:)

"Konduktorze kosmaty, byle nie do oświaty!!!!!"
:)))

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jedenaste...

Oduczyć się dobrych, bezinteresownych uczynków, które właśnie zabrały mi 2 godziny z życia po pracy.
Dwunaste: Nie pokazywać, że coś się dobrze i szybko robi - wykorzystają to!
Trzynaste: Nie wychylać się - skoro wszystkich to wali, mnie też niech wali.

Jednym słowem - nadgorliwość gorsza od faszyzmu.PAMIĘTAĆ I STOSOWAĆ!

14 dni pracujących.

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozmowy małżeńskie

B:A może pojechalibyśmy do cholery na jakieś wakacje?!
W:A co tam jest?
B:Gdzie?
W: Nooo... w Docholery! :)))


piątek, 8 czerwca 2012

O jedną pannę i kawalera mniej:)

Sezon weselny 2012 / 2013 uważam za uroczyście i z pompą (oraz szczękiem oręża:) ) otwarty :) Pięknie, zacnie i radośnie było do tego stopnia, że dzisiaj już nawet nie chce mi się w domu podłogi umyć. A czysta podłoga to dla mnie (zazwyczaj) 11-ste przykazanie;)))
Aszzzz,to było weselisko:)))
:*

środa, 6 czerwca 2012

Są miejsca na ziemi...

gdzie każde - za wielkim przeproszeniem - pierdnięcie musi trwać 3 i pół godziny. Celem dzisiejszego spotkania dla przeciętnego pedagożyny było podniesienie 3 razy ręki, co stanowiło znak zgody na pozytywne zaopiniowanie czegośtam. Trwało to od 14:30 do 18:00 :] Kocham ludzi, którzy kochają utrudniać sobie i innym wszystko, co możliwe.
Błogosławiona moja pierwsza pani dyrektor, która takie bzdety załatwiała góra w 50 minut.
I zamiast relaksować się przed weselem, znów wróciłam z bólem głowy i wulgaryzmem cisnącym się na usta.

wtorek, 5 czerwca 2012

Komplementy korytarzowe

- Proszę paniiiiii!!!
- Słucham!!!
- A pani to już idzie do domu?
- Tak.
- A ja panią kocham!!!
Lekkie zaniemówienie.
- Mimo to - idę!!!
:)

Wczoraj usłyszałam, że wyglądam na 18 lat - widać, że koniec roku się zbliża i wszyscy chcą czwórkę.
;)

niedziela, 3 czerwca 2012

Nice:)

"Ale pani chociaż się śmiała i aż tak dużo zadań nie dawała! Pani tak fajnie zawsze się śmiała..."

Źródło: była uczennica.

A cały rok mi truli, że zadań za dużo! Co nie zmienia faktu, że miło mi i się zaczerwieniłam.:)
Dlaczego zawsze takie rzeczy przychodzą do mnie, kiedy podejmuję decyzję o rozwodzie z oświatą?

sobota, 2 czerwca 2012

Przeczytać, nie przeczytać?

Głupie pytanie! Przecież od czytania nikt jeszcze nie umarł, tym bardziej, że przy dobrej książce zawsze stawiam zdecydowane "lubię to", jeszcze bardziej zwłaszcza, że nadchodzą bezrobotne wakacje, a liczę się i z tym, że po wakacjach też może być bezrobotnie. No i to TOP w Empiku. Chętnie bym przeczytała, chociaż obawiam się, że  w tym wypadku może mi zaszkodzić, bo już i tak patrzę bykiem na tą sferę życia, no i już padło pierwsze pytanie z serii "szykuje się coś?" pod adresem małżeństwa mego.:/
Nie, nie szykuje się, po szkolnych doświadczeniach nie szykuje zdecydowanie, po szkolnych wycieczkach jeszcze bardziej zdecydowanie, a po przeczytaniu tej książki to już chyba zdecydowanie aż do granic zdecydowania.
http://www.empik.com/macierzynstwo-non-fiction-relacja-z-przewrotu-domowego-wozniczko-czeczott-joanna,p1048715857,ksiazka-p#review

"Macierzyństwo non - fiction. Relacja z przewrotu domowego."

Jeśli zdecyduję się przeczytać, to napiszę, a raczej się zdecyduję.

I to wcale nie tak, że nie lubię dzieci - bo lubię.:)

piątek, 1 czerwca 2012

A miałam wszystko posprzątać...

"Pani przyjdzie jutro na 9:30, ok?"
No przyjdzie, przyjdzie - i tak mam na 9:30 w piątki. W sumie szkoda, bo wolałabym na 8 i żeby szybciej wrócić do domu.

Za 45 minut:
"To pani przyjdzie na dziesiątą, znaczy wpół do i pójdzie pani z klasą na rozgrywki."
No dobra,chociaż wolałabym na 8 i szybciej wrócić, no ale przynajmniej się wyśpię.

A jednak nie... Kolejne 45 minut minęło:
"Wie pani cooo, jednak pani przyjdzie na 8, bo to wszystko się kończy o 11:30. I zagadki o 8 pani zrobi.

Ano dobra,nie pośpię, ale o 12-ej jestem w domu!Yeaaah! Taki Dzień Dziecka to ja lubię - w piątki pracuję od 9:40 do 13:30, a świątecznie od 8 do 11:30. W to mi graj!

Pani przyszła na 8, oznajmiając mężowi, że dziś pracuje króciutko, pani zrobiła zagadki, poszła z klasą na turniej, szczęśliwa, że już po 10-ej i zaraz wolne.:) Wróci do domku, posprząta wszystko od stóp do głów, z góry na dół, wszerz i wzdłuż, potem się jeszcze poobija, wypocznie, poprzeciąga się, poklawiszuje na keyboardziku i zacznie świętować pierwszy wolny od trzech tygodni weekend.



Ostatecznie 11: 30 trwała do 14:00. Pani pracowała więc ponad 2 godziny za free, wróciła do domu z bólem głowy i niewąsko wkurwiona!

Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka!