O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

sobota, 28 grudnia 2013

"Szczęście w cichą noc"

Pomna tego, jak rok temu po świętach pomstowałam nad jeżycjadową "McDusią", którą zamiast przed, to czytałam po Wigilii, uniemożliwiając tym samym literackie wprowadzenie się w nastrój (bo to o świętach było), tym razem postanowiłam nie popełnić tegoż błędu. "Szczęście w cichą noc" - prezent od męża, który sam wybrałam sobie z półki;), zaczęłam czytać w trakcie świąt. Wiem, mogłam przed, ale w końcu to prezent był, więc przed go nie miałam - przynajmniej teoretycznie.;) Zaczęłam więc po...no i co? No i... nic. Słodko było, ale gdzieś po 1/4 zaczęłam się zastanawiać, kiedy coś będzie się w końcu działo,  w połowie zaczęłam wątpić, że kiedykolwiek, a po 3/4 już porządnie mnie od tej słodyczy zemdliło. I być może wina leży po mojej stronie. "Szczęście w cichą noc" chyba miało być zwieńczeniem "szczęśliwej" trylogii, której ja niestety nie czytałam. Zaczęłam od końca, nie będąc w zażyłości z bohaterami i ich perypetiami, toteż mierził mnie po prostu wszechobecny, nieustający i "na-każdo-krokowy" zachwyt ciężarną Hanią i nieprzemijający erotyzm, jaki bił z oczu Mikołaja przy każdym spojrzeniu na swą małżonkę, pomimo trwającego już trochę związku. Do cholery no - przecież faceci tacy nie są! I życie takie nie jest, i nawet Boże Narodzenie nie zawsze jest aż takie cukierkowe. Mimo wysokiego stężenia sacharozy, przebrnęłam przez idealne święta u Hani, które były tak miłe, że ani trochę mnie nie poraziły. Nie zniechęciły mnie też na szczęście do eksploatacji mojego drugiego prezentu, będącego początkiem "szczęśliwej trylogii", toteż jestem właśnie na setnej stronie "Alibi na szczęści", które wszyscy wokół już przeczytali.;) I tu, przyznać muszę, podoba mi się bardziej.:) Szajbnięta Dominika oraz dialogi Przemka i Mikołaja (o którym jeszcze nie wiem, że jest Mikołajem, a chyba jest) są rozbrajające.:) Jeśli coś może denerwować, to idealna Hania, ale i tak ją lubię, chociażby ze względu na to, że jest moją koleżanką po fachu. Mimo tej sympatii absolutnie dobiła mnie wywodem wygłoszonym na wywiadówce do starszego Starskiego odnośnie zachowania jego brata. Faktycznie - nauczyciele to dziwaki.;) Ja na szczęście nie jestem tak nieskazitelna jak Hania i nie wygłaszam takich mądrych tyrad "swoim" rodzicom, raczej staram się stosować metodę kanapki: pochwała - nagana - pochwała, bo uważam, że ten system nie przytłoczy biednej mamusi czy tatusia. I może właśnie dlatego niektórzy z nich...;)
No, w każdym razie perypetie młodej polonistki i jej nieco ześwirowanego otoczenia póki co przypadają mi do gustu bardziej niż ich Wigilia. No i ten schemat: trudny uczeń + jego starszy brat.;) Ciekawe, co będzie dalej...;)

2 komentarze:

  1. No bo kto zaczyna od końca? Pani nauczycielka o tym nie wie? :P:P

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak to kto?Tradycyjnie ja!;) Kiedyś miałam tak,że nawet czytanie gazety zaczynałam od ostatniej strony,bo tam był horoskop,a niegdyś był dla mnie ważny;) Ale ja się nigdy nie upierałam,że jestem normalna;)

    OdpowiedzUsuń