Przepraszam brać kibiców Asseco Resovii oraz samego Krzyśka Ignaczaka za to, że po raz drugi założyłam na ich mecz bluzkę w paski, która raczej nie przynosi drużynie szczęścia. Następnym razem założę coś jednokolorowego. W listopadzie moja czarna bluza okazała się szczęśliwa dla Zaksy.;)
Pomijając wynik (nie żebym nie lubiła JSW) i skręconą dinozaurową kończynę, mecz był fajny. W ogóle podoba mi się na hali i w ogóle to był fantastyczny świąteczny prezent. Nawet śnieg zaczął padać dopiero po powrocie do domu. Za śniegiem akurat nie przepadam.
A teraz już tylko ferie, czyli powolna konsumpcja króliczka gonionego od listopadowego długiego weekendu.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz