Woły do obory, znaczy woń weekendu wyraźnie wyczuwalna. Wszelkie sprawy wkurzające można odłożyć do poniedziałku.
Dlaczego najlepsze pomysły na post rodzą się w mojej głowie w drodze z pracy do domu, kiedy ledwo na oczy widzę i nie mam siły od razu ich zapisać, a jak już mam siłę zapisać, to nie mam pomysłu? A może po prostu po odpoczynku twórcze emocje ze mnie opadają? Może jestem typem twórcy, który działa tylko w afekcie "popracowym"? Może już w ogóle rośnie mi ogon i zamieniam się w produkującego papierki woła, który nie funkcjonuje, kiedy się go odczepia od pługa???
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz