Właściwie tego nie robię jakoś specjalnie na koniec roku, takie podsumowania rodzą mi się w głowie raczej na bieżąco, ale skoro termin nastraja, to mogę napisać kilka słów. Zaczęło się od tego, że wreszcie dostałam pracę w wymarzonej odległości od domu. Jak już tę pracę dostałam, to w zasadzie na nic innego nie było czasu. Potem zdarzyło się niestety kilka tąpnięć losu, na które nikt nie miał wpływu...
W międzyczasie miałam zostać bezrobotna, ale nie zostałam, znaczy zostałam, ale na krótko, a jak już miałam pracę, to znów zaczął się młyn. Pod koniec roku ogłosiłam, że mam czas i bardzo staram się go mieć nadal.:)
Moim absolutnym odkryciem roku jest zdecydowanie siatkówka, która jakoś tak przypadkiem wdarła się w moje życie i stała się przyczynkiem do realizacji nowych marzeń. Udało się już trzy razy, w tym dwa wielkie mecze Asseco, niestety przegrane (więcej nie zakładam bluzki w paski na mecz!). Zaliczyłam też "wielki" i pamiętny ćwierćfinał Polska - Rosja, tylko przed telewizorem, w dodatku okupiony dwoma butelkami wina i potokiem łez. Szanowny Oblubieniec do dziś ma ubaw! No i zaliczyłam swoje pierwsze w życiu ślubne świadkowanie (też okupione potokiem łez-a jakże!) ;)
Gdyby nie to zbędne i smutne ubywanie ludzi w moim otoczeniu, to naprawdę nic bym nie miała do tego 2012 roku.
I obym do 2013 nie miała już absolutnie żadnych pretensji. Oby nikt z nas nie miał. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz