Lecz nie o gwałtach rzecz będzie. To tylko punkt wyjścia do pisania o pewnej sprawie istotnej w książce, którą mam "na tapecie". Nie piszę, że rozważania, bo to za dużo powiedziane, ot kilka cytatów o tym, o czym bardzo często rozmawiamy i co obserwujemy wokół siebie.
Maniery... umierają właśnie z pokoleniem mojego ojca, z pokoleniem Skaldów, z Gieniem. Nie ma kindersztuby, nie ma uświadamiania dziecku od lat najwcześniejszych, że nie jest pępkiem świata, że trzeba umieć żyć w społeczeństwie tak, żeby sobie nawzajem nie przeszkadzać, a przynajmniej starać się o to. Że skoro nam przeszkadza hałas i chamstwo, należy zachowywać się dyskretnie. Dzisiaj jest czas łokci i siły przebicia, którą wielu z nas utożsamia z delikatnością Kaliguli albo walca drogowego. Schamieliśmy strasznie. Ten proces odbywa się niezauważalnie, ciągle postępująco! Może dlatego, że istnieje na to ciche przyzwolenie nas, osób na tyle dyskretnych, że nie umiemy z równym tupetem reagować wedle recepty Kofty ( a recepta rzeczona znajduje się w tytule mojego posta).
Piękna inteligencja nam teraz rośnie, niby to umie jeść nożem, widelcem, pałeczkami nawet, a słoma z butów się sypie, bo frak, jak mówi Gieniu, dobrze leży dopiero w czwartym pokoleniu.
Bohaterka wspomina żartobliwie i o tym, że już Barbara Niechcic w "Nocach i dniach" wołała: Jak wyście schamieli! Cóż by teraz powiedziała biedna kobiecina...
Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci... Ale kto się nie zgadza, też niech rzuci...
ależ trafiłaś z tym cytatem!! to jest piękne w książkach, że czasem czytasz, czytasz... i odnosisz wrażenie, że to o Twoim życiu piszą...
OdpowiedzUsuń