Wymiar mego szczęścia spadł z 9 godzin na 7 w przeciągu ostatniej doby. A może raczej moje zdrowie psychiczne poprawiło się o te 2 rzekome godziny mniej in this place od września. Bo mimo wszystko to nie jest moje miejsce na ziemi, ale z samych ideałów i poszukiwania szczęścia żyć się nie da :/ Może i dobrze;) Za to wraz ze spadkiem ewentualnego pensum i nadzieją na to, że jednak będzie co do gara włożyć i z mojej pensji, wzrasta ochota na wakacyjne wojaże.
Trzeba to wykalkulować.
"Można powiedzieć - wszystko dzieje się przypadkiem..."
Asz...szalone dni;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz