Tak samo już nigdy nie będzie, ale naiwnie wierzyłam, że nieobecność musi zostać oswojona.
Widok płynących łez i bezradność w oczach wszystkich wokół, bezradność, której nie można zapobiec, choć bardzo się tego pragnie, jest okropna. Nie umiem tego zrobić, choć tak bardzo bym chciała.
Nie mam siły, nie mam siły po tej jednej chwili i milionie innych. I nie wiem, czy to sprawa do przeryczenia, przekrzyczenia czy przepicia...
Druga sprawa, że naprawdę jestem zmęczona...
COŚ WESOŁEGO! I to na gwałt!
OdpowiedzUsuń...po chmurach zawsze wychodzi słońce...
trzymaj się cieplutko:*
Czekam na nie.
OdpowiedzUsuń