To nawet nie złośliwość, tylko ewidentne chamstwo!!!
Jestem w stanie wybaczyć drukarce, która już od kilku dni poprzez wyblakłą czcionkę dawała mi sygnały, że mam się od niej odpieprzyć z moim konspektami i wymienić tusz. Poległa dziś przy - a jakże! - arcyważnych ( dla niektórych ) papierkach. Powiedzmy, że się z tym liczyłam i mea culpa.
Plan awaryjny - pendrive i na okienku mykusiem do koleżanki książkowej zwanej "panią z biblioteki", a raczej "z BIBLOTEKI". Sprawdzę tylko, czy w trakcie mojego okienka koleżanka nie naucza.
Gdzie jest kurwa pendrive?
Ok, wbijam na plan.
Pendrive, pendrive, w bieżącej torebce go nie ma, ostatnio widziany w brązowej z kwiatkiem, jakiś... miesiąc temu. W brązowej z kwiatkiem nie ma, może w kolorowej w same kwiatki? Ale ona nienoszona ostatnio, bankowo go tam nie ma, ale sprawdzę. O - błyszczyk szukany każdego ranka się znalazł! I stos zgubionych długopisów!
Szlag, pani bibl(i)oteki ma lekcję na moim okienku.
W kolorowej w same kwiatki tez nie ma pendrivea. Ale jest błyszczyk - ten z pędzielkiem, który mi się zapodział!
Ale jestem głupia, przecież będzie w kremowej, ostatnio noszonej!!!
Fuck, nie ma! No to zostaje tylko liliowa, ale ostatnio też nieruszana. A może...
Nie ma. Ale jest zaginiony błyszczyk, który kupiłam, jak mi się zapodział ten z pędzelkiem! Cholera, tyle go szukałam!
Aaa! Przecież pewnie jechałam gdzieś z dużą torbą w kwiaty, pewnie w którejś kieszonce jest!
Pierwsza kieszonka - najbardziej prawdopodobna - nic. Nie,nie - ta druga jest prawdopodobniejsza! Nic! Aaa, przecież kiedyś do tej małej przekładałam! Kiedyś, ale nie ostatnio...
Czerwona torebka? Pewnie tam!
Jednak nie. Ooo, moje ulubione długopisy tu są! A myślałam, że komuś pożyczyłam.
W takim razie pendrive musi być w malutkiej torebeczce mszowo - imprezowej, tylko po ch** mi pen drive w kościele był???
I gdzie jest kurwa ta torebka?!
Zaraz, zaraz, zaraz - przecież ostatnio się odnalazł mężowski pendrive, który zaginął na jakiś rok!
- W....eeee-eeeek, gdzie masz swojego pendriva?
- Przecież tobie go dawałem.
- *&^%^^$%%$##$%^^!!!!!!!
- Eee, pewnie masz w którejś swojej torebce.
NO WŁAŚNIE K**** NIE MAM!!!
Na szczęście pendrive mężowy był na wierzchu, i znalazł się równie szybko, jak tona poszukiwanych każdego ranka błyszczyków. A mój... jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie - zielony pendrive na zielonej smyczy, widocznie zbyt długiej...;)
I tak z 22:30, o której (w najgorszym wypadku) miałam wylądować pod prysznicem w pełnym stanie gotowości dokumentacyjnej na jutro, zrobiła się 23:30 i pełny stan gotowości do wydrukowania jutro at school.
A jak mi jeszcze raz ktoś powie, jak to nieroby oświatowe mają dobrze, to nie ręczę za siebie.
PS: K., jeśli to czytasz, to rzeczywiście coś jest z tym przeklinaniem po "Jesteś Bogiem". ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz