O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

środa, 1 maja 2013

Goodbye Grey!

Ech... skończyłam drugą i chyba ostatnią część. O ile pierwsza była przyjemną przebieżką, podczas której szybko i niespodziewanie pojawiła się meta, o tyle druga część przypominała czasem morderczy maraton, który przemierza się, żeby jak najszybciej dobiec do mety i strasznie się człowiek tym wysiłkiem męczy.:/ Może się zdziwicie, ale "Ciemniejsza strona Greya" przypominała mi... "Nad Niemnem" i dłuuugie opisy Orzeszkowej, które się pomijało. Dokładnie to samo zaczęłam robić mniej więcej po 1/4 "drugiego Greya", z tym że u Orzeszkowej były to opisy malowniczych krajobrazów, a u James perwersyjne opisy stosunków seksualnych, które po prostu uszami mi wychodziły. W połowie książki mocno wkurzała mnie już niezdecydowana Anastasia, która najpierw zwiała z powodu "pokoju zabaw", a potem boczyła się, że do niego nie wracają. Wkurzał mnie też mamlas Grey, który padał przed babą na kolanach i skomlał:"Nie odchodź! Nie odchodź!" Wkurzał mnie też tak zwany świat przedstawiony, pełen kasy, samouruchamiających się iPodów, gadających mikrofalówek, śpiewających pralek;), co i rusz zmienianych samochodów, służby na każdym kroku i wszechwiedzącego, wszechpanującego Christiana Greya, który i firmę kupi, i szefa wyrzuci, a i wolny dzień by załatwił. No i przede wszystkim seks, który pojawia się w dziwnych momentach, jako rozwiązanie każdego problemu. Doszło do tego, że z każdym opisywanym szelestem słynnej foliowej paczuszki, robiłam przewijanie i czytałam, jak bohaterowie już skończyli. No bo ileż można! O wewnętrznej bogini strzelającej salta nie mam opinii - tak szybko biegłam do mety, że nie zdążyłam ostatecznie zdecydować, czy mnie wkurzała, czy nie. Generalnie, czytając dziś drugą część, wieszałam psy na autorce, ale ostatnie dwadzieścia stron trochę złagodziło moje wrażenie. Tam rzeczywiście zaczynają dziać się rzeczy niespodziewane (choć ostatni wątek grozy można było bardziej rozwinąć). I takie jest zakończenie - do ostatnich kartek nie sądziłam, że tak to będzie. Nie zdradzę jak - może ktoś będzie czytał. Ja chyba już nie. Bo choć skończyło się fajnie i nawet jestem ciekawa, co dalej, to nie wiem, czy przez kolejne 600 stron mam ochotę dostawać cholery i omijać erotyczne opisy, tylko po to, żeby na ostatnich kilkunastu kartkach poczytać, że ostatecznie jest ok. Także chyba zerknę na streszczenie, pożyczę szczęścia Anie i Greyowi, a od jutra przeniosę się z powrotem do Borejków.:)
Sorry, pani James.;)

1 komentarz:

  1. No na perwersyjne opisy u Borejków zdecydowanie nie masz co liczyć. Sądząc po notce dobrze Ci to zrobi :)
    M.

    OdpowiedzUsuń