O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

"Rok na Majorce"

No to czytamy dalej. Dzisiaj wyjątkowo dużo - jedną książkę skończyłam, zaczęłam kolejną i też z nią chyba dziś albo jutro rano będę finiszować. Bo niedługa. Ale najpierw o tej skończonej, czyli właśnie "Rok na Majorce" Anny Klary Majewskiej. 
I znowu prześladujący mnie mój ulubiony;) motyw kobiety porzucającej swoją codzienność i decydującej się na rozpoczęcie nowego życia.:) Tym razem zmiana dość radykalna i egzotyczna, bo nowym lądem okazuje się Majorka. No i się zaczyna. Niby to książka obyczajowa, a nie fantastyczna, ale nie wiem, czy w rzeczywistości tak by się to udało naprędce zorganizować, jak w przypadku głównej bohaterki - Magdy. Niby łatwo nie było, no ale jednak... A może właśnie na tym polega cały wic ucieczki od codzienności, że niemożliwe staje się możliwe? Nie wiem, jeszcze nie próbowałam.;) W każdym razie jest i dobrze, i źle, i jeszcze gorzej. Jest i ciepło, i zimno (wszystko na Majorce, w końcu całość trwa rok). Są dziwni i dziwniejsi przyjaciele (całkiem normalnych jak na lekarstwo;)). Generalnie dużo ludzi, to trzeba podkreślić. Ktoś uznał, że to wada, ja chyba nie do końca tak uważam, bo jednak wszyscy bohaterowie okazują się potrzebni do tego, aby skończyło się tak, jak się skończyło. Ale końcówka generalnie mnie wkurzyła, bo ostatecznie nie wiem, czy to faktycznie tylko rok na Majorce, czy może jednak dłużej...
A! Zapomniałabym! Jest i miłość. A przynajmniej chyba miłość i od tego, czy "chyba", czy "z pewnością" zależy też czy to rok, czy nie rok na wyspie. Ostatecznie tego nie wiemy, co mnie jednak trochę rozczarowało.
W książce jest wszystko, czego można spodziewać się po tytule i okładce. No bo skoro Majorka i kobieta, to wiadomo, że będą perypetie i faceci.;) Przyznaję, że nie była to książka, którą przeczytałam jednym tchem, na co wpływ miała też intensywność lipca. Też, ale nie tylko, bo początek właściwie w ogóle nie wciągał, potem jednak jest lepiej. Lektura Majewskiej najlepiej poszła mi w upalną sobotę w promieniach beskidzkiego słońca. No bo w końcu gdzie czytać o Majorce, jak nie pod chmurką w bardzo gorący dzień?
W skali szkolnej daję czwórkę. 

3 komentarze:

  1. Czwórka nie czwórka, ale brzmi jak odpowiednia lektura na upalne dni. Ja na przykład wałkuję Szwaję i Chmielewską w taki "hyc" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haaaa, a ja chyba wiem, gdzie kupiłaś tę książkę:P:P:P No, skoro dajesz "tylko" czwórkę, to muszę się głęboko zastanowić, czy po nią sięgac:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny,sięgnąć warto,zwłaszcza przy tej Majorce za oknem.A co do miejsca zakupu...niebawem skonfrontujemy live,czy rzeczywiście wiesz;)Chyba,że sprawdzimy to wirtualnie,więc...co wiesz na ten temat i skąd to wiesz?;);)

    OdpowiedzUsuń