O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

wtorek, 10 lutego 2015

Face to face vs face(book)

Taka sytuacja z wczorajszego przedpołudnia: tor 1, peron 3, pociąg relacji R - O, przedział pierwszy przy służbowym. Wsiadam sobie "uhahana", bo jadę wydawać ciężko zarobione pieniądze i spotkam się z D. W pewnym momencie do przedziału wsiada chłopak i usadawia się po skosie od mojej miejscówki, przy drugim oknie. Patrzę na niego i wydaje mi się, że go znam. Szybko otwieram w głowie odpowiednią szufladkę - kolega mojego brata, znajomy mojego męża z czasów robienia prawka, luty 2012, impreza u nas, piliśmy razem alkohol (bo wtedy jeszcze go pijałam...). Wydaje mi się, że to on, ale on nie zwraca na mnie uwagi, nie poznał mnie albo nie pamięta ( w końcu tylko raz piliśmy razem ten alkohol ;)). Zagadać czy nie zagadać? Zapytać czy nie zapytać? A może to jednak nie on, w sumie uroda dość uniwersalna, widziałam już paru podobnych. No i zresztą co ja będę obcych chłopów w pociągu zaczepiać. Gdyby to był on, to by mnie poznał, w końcu PILIŚMY RAZEM ALKOHOL!:D Ostatecznie nie decyduję się na "zaczepkę", choć pod koniec orientuję się, że chłopak wysiadł w miejscowości, z której tamten pochodził... W całej opowieści nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie myśl, która szybko przyszła mi do głowy: "Mam go w znajomych na facebooku..." 
Żeby nie było - raczej jestem fanką facebooka. Bywam na nim chyba codziennie, może nie nałogowo, ale po prostu jest to miejsce, w którym szybko mogę zebrać interesujące mnie informacje, bez potrzeby szperania np. na stronach wszystkich moich ukochanych klubów siatkarskich, portali informacyjnych, sklepów, przy okazji widzę, kto z kim i co.;) Swojego profilu strzegę jak twierdzy przed życiem zawodowym, bo uważam, że nie muszę na każdym kroku oglądać podopiecznych ani oni oni mnie, toteż wszem i wobec głoszę zasadę, że do znajomych przyjmuję dopiero absolwentów, bo dzieci naprawdę często informują, że "wysłałem pani zaproszenie na facebooku." Facebook jest dla mnie też jedną z form kontaktu z ludźmi, którzy mieszkają daleko. Generalnie mogę powiedzieć, że "lubię to", od jakiegoś miesiąca jestem nawet użytkownikiem Instagramu. Wszystko ok, tylko... dokąd to wszystko zmierza? Zawsze wydawało mi się, że życie w sieci i życie w realu to u mnie jedno i to samo. Ale chyba jednak nie do końca i to trochę przerażające. 
Może ta sytuacja z pociągu nie świadczy najlepiej o mnie, może powinnam była się odezwać? A może powinnam zweryfikować listę swoich znajomych na fb? A może na taki kierunek jesteśmy po prostu skazani w dobie szybkiej, obrazkowej informacji w sieci? 
I śmieszno, i straszno... 
Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że właśnie organizujemy spotkanie klasowe z podstawówki. W realu, nie na fejsie.;) 
Ale na fejsie się na nie umówiliśmy...

3 komentarze:

  1. Prawda od początku do końca. Też to przerabiałam tyle, że ze znajomą z licealnej klasy (sic!). Ale FB bywa czasem praktyczny i użyteczny, co też zauważyłaś, więc chyba jednak więcej plusów. Byle z umiarem i rozsądkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. FB dobry do utrzymywania kontaktu, ale spotkaniom w realu NIC nie dorówna! Sama przyznasz, że wspólne buszowanie po sklepach to jednak nie to samo, co wspólne buszowanie w sieci:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest dziewczyny - facebook jest idealny do umówienia spotkania w realu - w Chorzowie, Kędzierzynie, Opolu czy gdziekolwiek, byle z fajnymi ludźmi.:)

    OdpowiedzUsuń