Próba w piątek po południu. Biegnę, jak zwykle, na ostatnią chwilę. Po drodze zauważam, że jakoś cicho przed salą, wpadam do środka, tam koleżanka B. i trzy moje dziecięcia, na które ZAWSZE, PRZEZAWSZE (bez ironii) mogę liczyć. Pytam zaskoczona:
- A co tu taka cisza?
A dziecię me wzorowe odpowiada:
- Bo pani nie było!
;)
Chyba naprawdę powinnam mieć na drugie "zamieszanie".;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz