O mnie

"Jeśli jesteś uwięziony pomiędzy tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni, zawsze wybieraj to, co może sprawić, że będziesz czuł się szczęśliwy. Chyba, że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie!" Nie odkładam marzeń. Odkładam na marzenia:)

niedziela, 29 września 2013

8.sierpnia 2012-pamiętamy!

I pomna tego dnia,dziś kibicuję Włochom,a nie Rosjanom!;) A żem nie tylko pamiętliwa,ale i wredna, to z całego serca gratuluję Serbom brązowego medalu!;)

piątek, 27 września 2013

Bo co dwie żony...

... to nie jedna;)

Zapraszamy wspólnie: codwiezony.blogspot.com  :)

"Bo to co nam było...";)

:)))

Niby tylko słowa, a jak dużo mogą zmienić.:) 
Może i nie zrobiłam dziś jakiegośtam planu pracy, ale za to pozbyłam się czegoś, z czym było mi źle - zupełnie bez sensu napompowanego nieporozumieniem balonika. I jest mi bez niego tak przecholernie fajnie!:)

I bardzo dobrze, że nie poświęciłam dzisiejszego wieczoru na wyprodukowanie kolejnego papierka. Nie mam jakiejś nieistotnej, zadrukowanej kartki, której braku i tak nikt nie zauważy, mam za to z powrotem Kogoś Kogo Lubię:) I sporą dawkę pozytywnej energii gratis:))) A niech mi ktoś jutro spróbuje to w pracy schrzanić!!! Już mu współczuję;)

To prawda, że uczymy się całe życie, więc dla mnie to też historia do poukładania w głowie. 

W., dzięki, za wyciągnięcie ręki:)

środa, 25 września 2013

"Poprzed" pracy

"Poprzed" - nowe słowo wymyślone specjalnie na potrzeby określania mojego specyficznego stanu bycia po pracy i jednocześnie przed pracą. Bo wróciłam i zaraz znów idę pracować, choć to niby relaks ma być, ale jakoś to miejsce nijak ma mi się do relaksu... To też wymyśliłam "poprzed", choć wiem doskonale, że istnieje słowo "pomiędzy". Czułam po prostu potrzebę chwilowego wyjścia ze swojej patetycznej i za ciasnej dla mnie skóry postępującego wychowawczo i zachowawczo pedagoga. Ta skóra uwiera mnie coraz bardziej, pomimo tego, że ostatnio akurat nie przytyłam.;) O innym uwieraniu tu mowa...

Nic to, "daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia..." Trzeba się zbierać...

wtorek, 24 września 2013

Praca do kitu...

Pogoda do kitu.
Roboty w cholerę.
Satysfakcji zero.

I jeszcze siatkarze przegrali z Bułgarią...

Jak żyć????????????????



niedziela, 22 września 2013

Ot i paradoks!

Pojechałam wypocząć w góry inne niż zwykle. Pierwszy paradoks tkwi w tym, że to, iż pojadę wypocząć zaplanowałam jakiś miesiąc temu, jeszcze zanim zmęczyłam się swoją pracą. Drugi paradoks tkwi w tym, że po krótkim, ale jednak wypoczynku, to już mi się kompletnie nic nie chce... Było tak fajnie, że wróciłam wkurzona, że musimy już wracać i wkręciłam sobie nową, solidną dawkę przekonania, że nie nadaję się do tego, co robię, a skoro się nie nadaję i nie mam satysfakcji, to bez sensu, żeby to dalej robić, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, znacie to już przecież doskonale.;) Nie bez wpływu były maile służbowe z uwielbieniem napływające w trakcie mojego wypoczynku, które wkurzyły mnie do tego stopnia, że wczoraj przed północą, na swoim zaplanowanym i wyczekanym wyjeździe, uzupełniałam jakieś bzdury, które z powodzeniem mogły poczekać do jutrzejszego poranka. Całości dopełniło gromkie kazanie na mszy, gdzie to wielebny grzmiał, że sami odbieramy sobie prawo do odpoczynku, bo ciągle gonimy i pracujemy, nawet w niedzielę, na czym cierpią dzieci, rodziny i mężowie. No i żony też, jak ktoś ma. Rozmaite są moje sądy o księdzowskich teoriach, ale ten akurat miał rację...
I tak wypoczęłam, że znów nie chce mi się pracować!
:)
Na osłodę trochę krajobrazu:






sobota, 21 września 2013

Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach:)

I to DOSŁOWNIE!Tzn.dosłownie w góralskich lasach, bo wczasy to za dużo powiedziane;) To tylko weekend,ale wokół las i góry, więc super! Olałam wnioski,kontrole,programy naprawcze (a co ja mechanik jestem?!), wspierające, wypierające, popierające i inne piorące i wodę z mózgu robiące, no i jesteśmy tu właśnie.Zdążyliśmy już trochę wymarznąć na szlaku i poratować się grzańcem, który był tak pyszny, że wypiłam go chyba w 5 minut. Nie przewidziałam tylko, że aż tak mnie osłabi. A że do pensjonatu mieliśmy pod sporą górkę, to mąż się uśmiał po pachy:] A teraz czekamy na wyczyny naszych siatkarzy. Pozdrawiamy z wysokości.:)

środa, 18 września 2013

Czy to coś znanego?

Sytuacja zawodowa zmusiła mnie ostatnio do załatwienia części pierwszej lub dziesiątej Dekalogu Kieślowskiego. Udałam się więc do wypożyczalni, gdzie obsługiwał mnie może z dwudziestoletni młodzieniec. Kiedy zapytałam o film, zmarszczył brwi w zaskoczeniu i jął wklepywać literki w klawiaturkę. Chyba nic mu się nie wyświetlało, bo z zakłopotaniem kiwał głową w kierunku... przeczącym;) No i tak kiwał i wklepywał, i kiwał, i marszczył czoło, i krzywił się, aż w końcu zapytał wprost:
- A to jakiś znany film jest, boooo... przyznam się, że nigdy nie słyszałem o takim...

Przyznam się, że ja też nigdy nie zagłębiałam się jakoś bardzo szczegółowo w "Dekalog", no ale, do cholery, ŻEBY TAK KOMPLETNIE NIC NIE SŁYSZEĆ?!!! Ani o "Dekalogu", ani o Kieślowskim, ani o tym, że 10 części?
I oto przykład,że człowiek uczy się całe życie i całe życie zmienia metody swojej pracy. Poruszona tym traumatycznym doświadczeniem kolejną godzinę nalewania w puste rozpoczęłam od podyktowania notatki, że Kieślowski, że "Dekalog", że 10 części, że lata 80-te i że to jedna z istotniejszych pozycji w rodzimej kinematografii. Całość okrasiłam dosadnym stwierdzeniem: I ŻEBYŚCIE NIGDY NIE ZAPYTALI, CZY TO JAKIŚ ZNANY FILM JEST!!!

O tempora, o mores!
;)

Mam lepiej niż Ebi Smolarek!:)

W czasach swojego gimnazjum i późniejszych wykazywałam upodobanie do panów o dłuższych włosach. Dłuższych - nie długich! Upodobanie w zasadzie zostało - łysi niekoniecznie mi w smak, chociaż ponoć na mądrej głowie włos się nie trzyma, co by potwierdzał obraz rodzonego męża i kilku innych mężów, nie moich.;) W tej chwili stanął mi jednak przed oczami mój "podświadomy" z 15.września Anno Domini 2012 i stwierdzam, iż jest on wyjątkiem potwierdzającym regułę, wszak na jego mądrej głowie włos się akurat trzyma.:) Pozdrawiam Cię,W.!:)
Wracając do upodobań - no, jakoś tak miałam, że zwracałam uwagę na tych bardziej obrośniętych. Do takich należał piłkarz Ebi Smolarek, toteż po dziś dzień, jak wpadnie mi w oko jakaś informacja na temat tegoż sportowca, czytam ją z zaciekawieniem. I tak dziś wyczytałam, że Ebi został bez pracy, bo jakoś nie zabłysnął w Jagielloni (czy gdzieś tam), no i żaden klub go nie zatrudnił. Wiem, co znaczy być bez pracy i pomyślałam, że biedny Euzebiusz, bo nie dość, że jest Euzebiuszem, to jeszcze nie ma wypłaty.:/ I pomyślałam też, że w zasadzie nie powinnam narzekać, bo chociaż biegam po miejscu swego doczesnego zarobku jak chomik po kołowrotku i mam tyle roboty, że już nawet nie przeraża mnie, jak ktoś mi mówi, że coś jeszcze mam zrobić, bo po prostu już nie ogarniam, co mam zrobić, to i tak mam lepiej niż Euzebiusz obrośnięty, bo jednak systematycznie mi płacą. Wprawdzie płacą mi jak za pracę, a nie jak za tyranie, ale nie narzekam i życzę Ebiemu, żeby też coś znalazł i dostawał przynajmniej jak za pracę.;)
Nie pomyślałam tylko, że pewnie Ebi wcześniej zarabiał tyle, ile ja nie zarobię przez pół życia, nawet gdyby mi płacili jak za tyranie... Ale i tak życzę mu jak najlepiej, a co tam!;)
W całym tym wychowawczym kieracie staram się nie zatracić siebie, toteż szykujemy z D. nowy, ekhhhmmmmm, PROJEKT! A co - niech się szumnie i modnie nazywa!;)

piątek, 13 września 2013

Nie ma tego złego?

Oto i zbliżyliśmy się do kolejnych wakacji o całe dwa tygodnie!:) Po tych dwóch tygodniach coraz więcej kwestii mnie wzmacnia,a nie zabija. Nawet wieści typowe dla 13-ego w piątek. Moja bariera w mózgu, wypierająca niepożądane rozwiązania wciąż aktywna, podobnie jak opcja "Co by tu zrobić ze swoim życiem,żeby mieć duuużo pieniążków i jeszcze więcej satysfakcji z pracy?" Albo nie - po równo przynajmniej, bo niby pieniądze szczęścia nie dają, ale nie sądzę, żeby miały mi w nim jakoś specjalnie przeszkodzić.;) No i tumiwisizm! Tumiwisizm koniecznie trzeba w sobie pielęgnować, bo  w tym życiu i w tej pracy jest bardzo istotny.
Pod wpływem piątkowego wieczoru (i niczego więcej!) wpadam na różne pomysły, ale fajnie by było któryś w końcu wcielić w życie.
A jako moje kolejne jedenaste przykazanie uznam takowąż prawdę: "Umiesz liczyć, licz na siebie".:)

Na zakończenie przesyłam serdeczne uściski dla mojej kochanej M. pseudonim Kłapouchy z malowniczej  miejscowości KK (zabij, nie pamiętam nadal, czy mieszkasz w tym pierwszym K, czy w drugim:D), która od dwóch tygodni niezmiennie ma mnie za oświatowego doktora Judyma albo raczej Chucka Norrisa, który potrafi trzasnąć obrotowymi drzwiami, wie, ile odcinków ma "Moda na sukces", może zgrać internet na CD, sznurować buty na rzepy, wyprzedzić swój cień, zawstydzić TuboDymoMena i robi milion innych niepojętych dla ludzkości rzeczy. A prawda jest taka, Ośle, że wszystko jest dla śmiertelników;) Ale na kurs zapraszam - nie wiem czego wprawdzie, ale lubię Cię nawracać.;)

I już na absolutne zakończenie moje przypadkowe,wczorajsze odkrycie. Że też nigdy wcześniej nie słyszałam tego w wykonaniu Nosowskiej!?


Generalnie nie narzekam...

...tylko zastanawiam się,jak to możliwe, że jeszcze nie świecę.Wczoraj,po 12-stu godzinach w pracy było już bardzo blisko.;) Ostatecznie jednak nie zaświeciłam i ostatkami sił pchnęłam drzwi do kolejnego dnia mojej przypadkowej kariery zawodowej.Relacja z placu boju:widać różnicę pomiędzy pierwszym,a n-tym rokiem pracy, uaktywnia się respekt, konsekwencja i ogólna umiejętność radzenia sobie, choć ideał daleko.W n-tym roku pracy coraz więcej spraw jeszcze wygodniej mości się w czterech literach, co pozwala przetrwać. Inaczej by się po prostu nie dało.Wzrasta także stopień pogodzenia się z sytuacją i codziennością,co nie znaczy,ze znalazłam swoje miejsce na...rynku pracy.Wzrasta chyba też nieświadomość,która gwarantuje zdrowie psychiczne, bo gdybym tak sobie uświadomiła,ile dziwnych rzeczy muszę zrobić w najbliższym czasie,to chyba pisałabym wypowiedzenie.A tak z każdym dniem przełamuję kolejne lody i robię kolejne niepojęte wciąż dla mnie rzeczy;) A przy tym...jakimś cudem jeszcze nie świecę.:)

wtorek, 10 września 2013

Kierat reaktywacja

Za dobę już z górki. Tymczasowej górki, ale mimo wszystko...zawsze to Z górki.:) Byle do wieczora. I byle nie zapominać, że TO NIE JEST OSTATNIE MIEJSCE PRACY NA ŚWIECIE!:) Z takim podejściem życzę dobrej nocy i dobrego nastawienia na jutrzejszy dłuuugi dzień.:)

piątek, 6 września 2013

Rozmowy (nie)kontrolowane bratersko-siostrzane

Nie na serio, oczywiście:

J:Ale Ty jesteś jełop!
B:A Ty ćwok!
J:A Ty podwójny ćwok!
B:A Ty...nauczyciel!!!
:D

Komentarz jest zbędny;) Witamy w nowym roku 2013/2014. Z każdym dniem wakacje coraz bliżej, wszak tydzień już za nami. Reprezentacja kopaczy przegrała 1:1 (sic!) mecz ostatniej szansy, z drugiego pokoju dobiega właśnie głos studiowego dziennikarza, który brzmi, jakby ogłaszał żałobę narodową. Siatkarze na szczęście wygrali 3:1, co daje nadzieję na to, że nie dopuścimy do meczu ostatniej szansy, o honor, o pietruszkę i o te wszystkie inne eufemizmy. Bez Igły tego nie widzę. Bez Zbycha - widzę. Sorry, Zbychu!
Ale wierzę. A - jak mawia klasyk: "Kto wierzy, ten wstaje".

No więc wstaję...żeby położyć się spać. Bis dann!:)